Piraci drogowi i polityka
Piraci drogowi i polityka
W życiu jest tak, że kij ma dwa końce.Nadeszła chwila zemsty, a mści się bałagan, nieprzestrzeganie prawa i ferment, który sieją dziennikarze i politycy. Polityka strachu, tak bym to ujął i dotyczy bardzo wielu dziedzin, a tym razem padło na kierowców. Zaostrzenie kar dla kierowców już od jutra będzie miało miejsce. Mój został spłodzony po przeczytaniu felietonu Jacka Liberskiego "Jak sankcjonować państwo opresyjne, czyli czym jest nowelizacja kodeksu drogowego" i jakby się trochę odnosi, bo w większości jest komentarzem do niego.
Dziennikarze, którzy na każdym możliwym kroku straszą biedne społeczeństwo, a te przerażone nie chce słuchać, że nasze drogi do amerykańskich są znacznie bezpieczniejsze, a nawet nie wie, jak bardzo jest wykorzystywane, a puenta i sens zaostrzania przepisów, jaka jest, napisałem na końcu. Nie sugeruję, że jazda na naszych drogach jest idealna, iże piesi są bezpieczni. Nie są, bo raz, że kierowcy lekceważą przepisy i nie uważają, a dwa jak Pan zauważył, nie powinno być bez świateł, odpowiedniego sterowania przejść na czteropasmowej drodze. Jednakże to tylko jeden przykład, a przyczyn tego, że przejścia są niebezpieczne, jest bardzo wiele.
Kierowcy mieli eldorado, teraz będą mieć bolesne chomąto.
Nie dlatego że wszyscy jeżdżą źle, a dlatego, że kilka procent kierowców, często związanych z władzą, policjanci, prokuratorzy, posłowie, przepisy drogowe mają w poważaniu przepisy drogowe. Przerażone babcie, Heńki i Zosie, kiedy widzą kretyna na drodze i zaczynają piszczeć, nie dobrze robi ich psychice, a tym bardziej, kiedy w telewizji i radiu jeszcze mocniej nakręca się spiralę strachu. W końcu non-stop przekazuje się do świadomości odbiorców wiadomości, iż wypadek zdarzył się tu i ówdzie, zablokowana ulica ta i owa, rozjechany rowerzysta, a za chwilę głośna reklama maści na libido, czy penisa, no przecież można zwariować - kto nie oszaleje? Cały naród piszczy ze strachu, truchleją intymne części ciała, a suweren się cieszy, bo to bogaci mają samochody, w sumie wszyscy, ale temu biednemu ludowi nie przyjdzie do głowy, że on też musi czymś jeździć. On widzi, że ludzie jeżdżą nowymi samochodami, a niektórzy bardzo drogimi, tak drogimi, że ten przez całe swoje życie na taki pojazd nie zarobi. Nierówności społeczne powodują w suwerenie poczucie krzywdy, a jeżeli ona jest, więc też potrzebny do tego akt zemsty i władza to sprytnie wykorzystuje. Mówi się, że rządzą nami idioci, ale nie uważam tak, to są cyniczni zepsuci do szpiku kości ludzie, którzy wykorzystują ludzkie słabości i na każdym możliwym kroku serwują nam politykę strachu. Nie służy to naszemu państwo, ale oni się tym nie przejmują, brak im inteligencji stadnej doprowadzającej społeczeństwo do dobrobytu i czerpania z tego odpowiednich profitów, ale to już historyczne bolączki, które charakteryzują nasze społeczeństwo. Gdybyśmy wszyscy jeździli małymi fiatami, suwerenowi nie skakałaby gula z zazdrości i nie miałby poczucia krzywdy. Rzeczywiście tak jest, nie jesteśmy skromni (władza szczególnie) i często niepotrzebnie staramy się pokazać ponad własne siły, a to się mści dwukrotnie, a nie dość tego, kierowcy drogich samochodów pokazują na jezdni, co czują do obowiązującego prawa, więc suweren znów i jeszcze mocniej popada w poczucie krzywdy. Niestety w tym przypadku definicja suwerena rozciąga się znacznie szerzej i obejmuje obywatela uczciwego, który stosuje się do przysłowiowej litery prawa. Niczego nie sugeruję, poza tym, że chamstwo na drodze jest powszechne i takie, jak nasi cyniczni politycy. Nawet nie chodzi o drogie samochody, tylko samo zachowanie, wymuszanie, pędzenie do czerwonego światła i inne drogowe "dygresje", jak wyprzedzanie normalnie jadącego uczestnika ruchu, jakby wpychanie się do kolejki poza kolejnością oraz wiele innych przykładów, których wymieniać nie będę, bo każdy je zna. To wszytko widzą ludzkie oczy, buduje się ludzka niesprawiedliwość i narasta niechęć do kierowców ogółem. Nagle społeczeństwo zaczyna dostrzegać wady samochodów na kilku płaszczyznach. Drogi niszczą krajobraz, zajmują miejsce, samochody trują, parkingi w miastach, niesprawiedliwe stawki nieobejmujące kosztów utrzymania miejsc parkingowych przez miasto, czyli dotowanie transportu samochodowego, jak ma to miejsce w Warszawie.
Jedyną, choć niejedyną, dobrą sprawą tej ustawy będzie eliminacja niedoświadczonych, gorszych i pechowych kierowców z drogi, bo nie ma się co oszukiwać, dobry i doświadczony kierowca nie daje się złapać. Drugi aspekt to zmuszenie ich do skorzystania z transportu publicznego, który de facto, jest w fatalnym stanie i nie dociera do wielu miejsc. Nagle pojawią się pytania, a dlaczego w tej wiosce nie ma autobusu albo jeździ dwa razy na dobę, czemuż kolej jest tak słabo rozbudowana. W końcu zacznie docierać do suwerena, że mieszkanie na obrzeżach miasta we własnym domu, to nie był najlepszy pomysł, więc należy wracać do miasta i jak najbliżej miejsca pracy, żeby żyć w małym klaustrofobicznym pudełku, potocznie zwanym mieszkanie. Potem suweren się złapie za głowę, bo miasta, szczególnie duże są planowane na kolanie i z dojazdem do miejsca pracy oraz szkoły mimo zamieszkania w mieście również może być nielichy problem. Na końcu suweren się załamie, kiedy zostanie zmuszony do jazdy na jednośladach. Zobaczy naszą fantastyczną i wyimaginowaną infrastrukturę rowerową i poczuje jak to teraz widać z pozycji dwóch pedałów. Kiedy jako ten znienawidzony wcześniej pedalarz połamie zęby na urywającej się ścieżce "zdrowia" rowerowej albo zostanie rozjechany przez kierowcę, bo miał czelność jechać zgodnie z prawem, zrozumie coś albo i nie, ale na pewno będzie to budować w nim poczucie krzywdy. Władzy nie o to chodzi, żeby było bezpiecznie, prawo też ją nie interesuje, bo niby dlaczego w autokratycznym systemie miałoby działać? Żeby zaszkodzić władzy, o nie, lepiej, żeby sądy nie działały w ogóle albo zajmowały się sprawami lichymi i kierowcami, wtedy będzie można społeczeństwu robić większe szwindle, podstawiać nogę i kraść, bo wszystkie sprawy ulegną przedawnieniu albo nie dojdzie do nich wcale. Kierowca będzie budował w sobie nienawiść i poczucie krzywdy. Jako osoba gnieciona, przyciskana, poszkodowana zacznie skręcać w prawą stronę i czcić system autokratyczny, w końcu zacznie krzyczeć, że Unia jest zła, jak w III Rzeszy. Socjopsychologiczne sztuczki tej władzy mają jej zapewnić nieskremowane życie na wiele lat, a im większe zamieszanie, niedziałające sądy i ogólny bałagan, tym łatwiej jest sfałszować wybory, czyż nie?
Jedynym plusem tego zamieszania stanie się ochrona środowiska, bo im mniej kierowców, tym mniej samochodów i nie potrzeba budować więcej dróg, a oprócz tego mniej wyprodukowanych samochodów i spalonej benzyny, ropy, zużytego prądu. Tego się nie da policzyć, ale to im przypadkiem wychodzi, tak jak my jesteśmy konsumentami niszczącymi planetę, tak obywatele Korei Północnej niewiele konsumują i jej nie niszczą. Autokratyczna władza czasem ma swoje dobre strony, ale to rzadki i niezamierzony przypadek. Dla władzy dwie pieczenie na jednym ogniu, o ile tych pieczeni nie ma więcej, bo jedną z nich jest działanie na przekór UE i jej niszczenie.
Ostatnia rzecz, której Pan Liberski nie zauważył, bo z punktu widzenia osoby związanej z korytem, czyli politykiem wyższego szczebla, mającego obywatela tam, gdzie zając nie skacze, czy jest ciemniej niż w jaskini, nie jest w jego interesie, żeby wszystkie ulice były zakorkowane, a na autostradzie nie można było jechać szybko, bo za dużo samochodów. Fakt, wyższego szczebla politycy mają szofera, ale jeżeli jadą ze swojej willi na Żoliborzu do sejmu 10 minut, a nie 30, jednak robi to różnicę. W interesie polityka wyższej rangi, jak Pan Liberski zauważył, jest jazda daleko ponad limity ograniczające prędkość, czy przekraczanie granic łamania prawa drogowego. W komunie władza też budowała to poczucie skrzywdzenia i niesprawiedliwości, ażeby szczuć jednych na drugi, udowodnić, że zachód jest zły, ach te sławetne przemówienia Gomułki, w końcu system padł, bo szczucie stało się sztuczne, a bieda znacznie odbiegała od zachodniego dobrobytu, czyż nie? Jeżeli zniknie z dróg połowa samochodów, będzie jak 20 lat temu. Znów na trasie toruńskiej w Warszawie można będzie polecieć i ze dwie stówki.
Nie jestem świętym kierowcą, bynajmniej, nie byłem, również nie jestem politykiem, po prostu jako socjolog widzę to jeszcze z innej strony.
W tekście nie poruszam wielu aspektów dotyczących zagadnienia, tylko tak powierzchownie macam tematykę.
Na każdym kroku spotykamy się z atakiem na demokrację w Polsce. Władzę przejęła mafia, która czerpie z niej korzyści. Kradną pieniądze, sycą się zboczeńcy i pedofile, są bezkarni, jak w państwie Trzeciego Świata, taka Afryka w samym środku Europy.
Szukają każdego sposobu, żeby uniemożliwić prawidłowe funkcjonowanie państwa. Działają na rzecz Rosji, która w przyszłości zapewni im bezkarność. Dowodów na to jest bardzo wiele, o wielu rzeczach można przeczytać w publikacjach Tomasza Piątka, jak też samemu otworzyć oczy, czy choć ostatnie podwyżki cen energii, szczególnie gazu, którego cena dla podmiotów gospodarczych nagle wzrosła o kilkaset procent. Ma to związek z negocjacjami Rosjan z Unią Europejską w sprawie drugiej nitki rurociągu gazowego z Rosji Nord Stream 2. Przecież bez powodu Putin nie rozlokował wojsk wokół Ukrainy. Kazał polskim politykom podnieść ceny gazu, żeby na Europie wywrzeć wrażenie. To jest kolejny dowód na współpracę polskiej władzy z Rosją, bo niestety, to jest system mafijny. System mafijny uzależniony od rosyjskiego niedźwiedzia.
System mafijny, podsłuchy polityków, prawników, nic z tego dobrego nie będzie. Kres wolności, swobód obywatelski, naszego państwa.
Komentarze
Prześlij komentarz