Ameba

Jan 8, 2022


32 min read




Na wszelki wypadek pozwoliłem sobie wkleić obraźliwą rycinę dla każdego muzułmanina, który próbuje czytać dalej.
Stop Stop Stop Stop Stop Stop Stop Stop Stop Stop Stop Stop Stop Stop


Biblijny bóg dla wielu wierzących osób jest ostoją spokoju, miłości, radości i nadziei. Nadzieją jest życie po życiu, w wyobrażeniu ludzkim piękna bajka o niebie, w którym trwa życie wieczne u boku aniołów i boga.
Ludzie szczęśliwi modlą się, potem idą do kościoła, wchodzą we wspólnoty kościelne i tam realizują swoje nadzieje związane z życiem wiecznym. Przekonani są, że robią słusznie, bo tak mówią inni ludzie, tak mówi ksiądz proboszcz, mówili rodzice i nie zastanawiają się nad tym, czy słusznie, czy to prawda. Po prostu od najmniejszego rozumującego człowieka słyszą słowa bóg i bozia. Uczą się pacierza razem z rodzicami, a jak już są starsi, idą z nimi do kościoła. Tam ksiądz powtarza rodziców, więc wiara staje się jedyną prawdą i dogmatem. Dopiero w późniejszym wieku mają szansę dostać w rękę Biblię i jeżeli natrafią na dobrego nauczyciela, skuszą się na jej przeczytanie. To nie musi być nauczyciel ze szkoły, to może być starsza koleżanka, kolega, świadek Jehowy, ktoś ze zboru albo z członków lokalnego kościoła i jeżeli ten ktoś zachęci tego kogoś do myślenia, wyhoduje ateistę. Przynajmniej tak u mnie się hodował ateizm, poprzez czytanie biblii, dyskusje ze swoim kolegą, dyskusję ze świadkami Jehowy. Było to ponad trzydzieści lat temu, kiedy upadała komuna w Polsce, a ja byłem już myślącym nastolatkiem. Pojęcie myślący, od teraz, jakby wcześniej nie myślał. Wcześniej też myślałem, lecz nie zadawałem sobie pytań nad sensem życia, czy swoją tożsamością. Sensu życia jako takiego nie ma żadnego, jest ono ważne, dopóki ktoś mnie potrzebuje, w końcu umrę i nic po mnie nie będzie. Przyznam szczerze, że jako dziecko również zastanawiałem się nad istnieniem boga, ale miałem w swoje taki pierwiastek niepewności, kiedy patrzyłem na niebo. Pytałem się, czy to na pewno, prawda, dobrze wiedziałem, że to nie jest prawda, ale nie miałem wyboru. Tatuś wkuł we mnie pacierz i zmuszał go do odmawiania, dziś prawie go nie pamiętam, jakby był zupełnie obcym tworem, ale wtedy bardzo chętnie to robiłem i przed pójściem spać sam go odmawiałem. Nie rozumiałem, dlaczego i po co, że niby dla boga, ale to było takie trywialne, grząskie, że nie pozostawiono mi żadnego wyboru. Dlatego też w dorosłości byłem dumny, że taką szanse miały moje dzieci, których nie ochrzciłem, a jedną z pierwszych rzeczy, jakie zrobił mój ojciec, był mój chrzest. Jako niemowlak, malutkie dziecko, potem matka mówiła, że potem bardzo płakałem. Do chrztu byłem dziecko aniołek, a potem coś się stało. Widocznie stała mi się jakaś krzywda. Trzymiesięcznemu niemowlakowi ktoś próbował zrobić krzywdę, czy może to krople święconej wody, a może temperatura w kościele, coś się stało temu małemu dziecku. Przyczyny mogły być różne, od nieistotnych, po jakąś infekcję, a może po prostu wraz ze święconą wodą krzywdę robiły mi bakterie kałowe, które znalazły się w moim organizmie i powodowały skręcanie się kiszek, tak jak miałem ze starszym synem, który do drugiego życia nic nie robił nic poza płaczem. Ciągle coś mu się działo, pił herbatki z koperku, a może żona nie potrafiła mu zapewnić odpowiedniej opieki, ja również. Szkoda, że moja matka nie żyje, powiedziałbym jej, dlaczego tak się stało, bo zapewne przyczyną były jakieś bakterie. Na pewno nie było to miłe. Później poszedłem do szkoły, matka chorowała i nie mogła mnie prowadzić na religię. Byłem może raz, drugi, a jeszcze byłem za mały, a zajęcia były za późno, żeby sam nie chodził. Lekcje religii odbywały się w jakimś baraku, a było to osiedle na Służewcu w Warszawie, bodajże przy ulicy Śniardwy, przy menelskich blokowiskach. Dzieci jak to dzieci, lubią tłum, szczególnie kiedy ich jest sporo i chętnie chodziły, w konsekwencji moja komunia odbyła się rok, może dwa lata później, więc byłem starszy od dzieci i była to dla mnie kompletna kompromitacja oraz potwarz. Wstyd i metry mułu spadzistego, beton zmieszany z burakami. Wstydziłem się okrutnie. Nie była to wina matki, tylko jej choroby i społeczeństwa strasznie spiętego i patriarchalnego, niedopuszczającego do jakichkolwiek słabości. Do tego przyciśniętego komunistycznym butem i naciskiem na wolne jednostki. Wolną jednostkę widziałem może sto metrów dalej, w blokach za ulicą Rzymowskiego, którą chciała wyciągnąć z domu milicja. był to pewnie jakiś człowiek z Solidarności, ruchu oporu wobec komunistycznej władzy.



Z tego bloku wyskoczył jakiś człowiek, jednego z wyższych pięter, już nie pamiętam którego. Należy zakładać, że było to jedno z nich, gdzieś na środku budynku. Była tam straż pożarna, z wielką drabiną dostawioną do balkonu. Ów biedny człowiek wszedł na balkon i zeskoczył. Jeszcze byłem za młody, żeby wszystko rozumieć, ale obudził się we mnie zew wolności i niechęci do władzy. Budował się on we mnie krok po kroku, aż stałem się zupełnym antysystemowcem. Religie religii zostały przeniesione z baraku do kościoła, który nieopodal stoi na Rzymowskiego. Kościół był w budowie, lata ze stanu wojennego i najgorszego zamordyzmu, jaki w tamtym czasie panował. Nawet jako dziecko musiałem uważać, żeby pałą po plecach nie dostać. Zresztą nie mogło być inaczej, w sumie nie na Wita Stwosza, najbliższej jednostce milicji byłem dobrze znany. Nie zrobiłem nigdy nic złego, nic nie ukradłem, tylko były takie okoliczności, że mnie tam ciągano. Jakiś kolega próbował ode mnie wyłudzić jakieś pieniądze, dorwał go milicjant i proszę, teraz będziesz chodził na milicję. Ogólnie atmosfera na osiedlu nie była doskonała. Część dzieciaków była fajna, inna naszprycowana nienawiścią. Dzieci były regularnie bite przez rodziców i na podwórku wychodziła z nich nienawiść. Mnie też się dostało kilka razy, w sumie bogu ducha byłem winny, ale nie byłem agresywny, nie zdarzało się, żebym kogoś zaatakował bez powodu lub bił.
Lekcje religii przeniesione zostały do kościoła. Uczęszczałem tam, ale byłem starszy, a dzieci, które tam widywałem, wydawały mi się za małe, niedojrzałe i w ogóle to był straszny obciach, a po trzecie nie było tam moich kolegów ze szkoły. Nie buntowałem się jakoś szczególnie i przetrwałem do komunii świętej. Zanim to się stało, przyszło przyjść na spowiedź. W sumie byłem ciut bardziej świadomy niż młodszy chłopiec i narracja kościelna wywierała na mnie wielki nacisk, ale się nie sprawdziła, bo dobrze pamiętałem, co się działo i utkwiło to dość silnie w mojej głowie. Zanim była pierwsza spowiedź, pierwsza była próbna, jak przyszedłem do spowiedzi naprawdę, nie wiedziałem jak się zachować, bo sumie nie miałem żadnych grzechów. Jakie może mieć grzechy kilkuletnie dziecko, no bez przesady, żadnych. Za mały na seks, o dziewczynach jeszcze nie myślałem w kontekście seksualnej, nie wiedziałem, co to jest cudzołóstwo, bo wiedza ta była przede mną i innymi dziećmi skrzętnie ukrywana. To było przestępstwo wobec mnie, chodziło o to, żeby mój mózg zniewolić, a jak byłem starszy, a sekta nie przewidziała takiego odstępstwa i zakładała, że się nie będę nad tym w przyszłości zastanawiał. Mają wytrenowane sztuczki, triki psychologiczne od setek lat, ale tym razem coś zawiodło. W końcu ateiści pojawili się na skutek jakiegoś odstępstwa, mój przypadek był właśnie taki. Nie dość, że wstyd na całą wieś w Warszawie z gówniarzami chodzić, to jeszcze ta przeklęta spowiedź. No więc przylazłem na spowiedź. Nie wykluczam, że byłem zestresowany. Byłem delikatnej natury chłopcem, nie miałem wpojonej nienawiści, nie robiłem nikomu krzywdy, nie kradłem i nie kłamałem. Kiedy wszedłem do konfesjonału spowiadać się ze swoich grzechów, zacząłem kłamać i były to moje pierwsze w życiu wyssane z palca kłamstwa. Nie pamiętam już jakie kity wciskałem klesze w konfesjonale, ale na pewno coś na zasadzie, że pobiłem kolegę i oplułem sąsiadkę. Za to, co tam mnie spotkało, sekta Kościół Katolicki musi być zdelegalizowana na całym świecie. Presja była tak duża, że nie mogłem się inaczej zachować, zostałem systemowo zmuszony do kłamstwa, a że gdzieś przeczytałem, chyba w dziesięciu przykazania, że grzechem jest cudzołóstwo, więc rzecz jasna, cudzołożyłem. Jako dziewięciolatek albo dziesięciolatek cudzołożyłem przed konfesjonałem, choć nie miałem jeszcze żony i rozwiniętych organów płciowych.
Za to bardzo mocno utkwiło to w mojej głowie. Gdybym zgodnie z wiekiem razem z kolegami poszedł do spowiedzi, zapewne, bym to wyśmiał i potem zapomniał, tylko że ja nie miałem z kim tego wyśmiać, do tego ciążył na mnie wstyd, że chodzę z młodszymi na religię. Kompromitacja totalna, a nie byłem dzieckiem, które kłamie, czy robi coś niedobrego, po prostu kościół zmusił mnie do takiego zachowania. Niedaleko później dowiedziałem się, co się stało, co to jest cudzołóstwo. Spotkanie z myślą o seksie w niejasnych okolicznościach, no zajebiście, klesze tylko w ryj strzelić i wyrwać język, żeby żadnemu dziecku więcej nie zrobił krzywdy. Później była komunia święta, a po niej nawet raz nie stanęła moja noga w kościele, no dobra, teraz kłamię, zdarzało się, że szedłem na mszę z kolegą Staśkiem Dąbrowskim, ale bardzo rzadko i jeszcze, ale już nie pamiętam, czy w siódmej, a może w ósmej klasie, poszedłem do kościoła, tym razem ze swoimi kolegami po świadectwo, bo wypisywali każdemu, kto przyszedł, żeby dostać bierzmowanie, aczkolwiek byłem jeszcze wierzący albo wątpiący, na zasadzie, co mi tam. Pamiętam słowa Sinead O’Connor, która porwała zdjęcie Jana Pawła II. Gest Sinead przyjąłem jako ciekawostkę, wskazówkę, drogowskaz, klaskałem w dłonie. Narastała we mnie niechęć do kościoła, choć nie zdawałem sobie jeszcze sprawy z tego, dlaczego i po co, w sumie już byłem po drugiej stronie, jako człowiek niewierzący. Z kościołem miałem niewiele wspólnego. Od piętnastego, czy szesnastego roku życia nie obchodziłem wigilii, nie dzieliłem się opłatkiem, bynajmniej ze swoją matką. Zamykałem się w pokoju i mnie nie było, choć kusiło mnie jedzenie, nie łamałem się. Był to okres studiowania Biblii, długich dyskusji ze świadkami Jehowy, jak też moim przyjacielem Robertem Pałęckim, który już nie żyje. Został zabity w miejscu, bardzo blisko miejsca. gdzie zamordowano Marka Papałę. Byłem wtedy za granicą, kiedy wróciłem, jego matka otworzyła mi drzwi i powiedziała, że Robert nie żyje. Był to dla mnie wielki wstrząs, płacz i smutek, bo był to bardzo sympatyczny i mądry człowiek. Później szlajałem się gdzieś po mieście i ćpałem narkotyki. Żadne narkotyki, jakąś marihuanę paliłem, która była zmieszana z amfetaminą, było mi źle, smutno, kolokwialnie chujowo. Nie byłem na pogrzebie kolegi, w sumie przyjaciela, bo mnie nie było w Polsce. Wtedy już byłem ateistą, śmierć Roberta przyśpieszyła proces mojej ateizacji, aczkolwiek jeszcze nie skończyłem z kościołem. Skończyłem zupełnie po moim ślubie kościelnym. Ślub był hucpą, zabawą, bo zawarły go dwa ateistyczne umysły. Oczywiście przed ślubem nie miałem cholernego bierzmowania i musiałem jakoś, go sobie załatwić. Kwitek na bierzmowanie dał mi ksiądz z kościoła przy Placu Inwalidów. Powiedziałem trzy słowa, co i jak, dostałem. Miły człowiek, starszy, nawet miałem ochotę z nim pogadać, ale już nie było o czym. W międzyczasie dochodziły mnie słuchy, co dzieje się w kościele, o złodziejstwie i pedofilii, o JP2 i Degollado. Rosła we mnie niechęć. W sumie nie zastanawiałem się nad tym, czym jest kościół, dlaczego taki jest, po co to wszystko, jak bardzo mnie szkodzi i mojemu społeczeństwu, ale już szukałem. Oczywiście, zanim doszło do mojego bierzmowania, musiałem pójść do spowiedzi, a że już miałem wprawę w kłamstwie wyniesioną z dzieciństwa, bo znów kłamałem. Nawet nie zastanawiałem się, co mówię, po prostu, aby odwalić kichę i dostać zaświadczenie do bierzmowania. Przyszedłem do spowiedzi jako oszust z zamiarem kłamstwa, byłem niewierzący, przedstawiałem siebie, jako ateistę, oby dostać papierek, do bierzmowania, więc grzecznie kilka kłamstewek, papier jest i bierzmowanie. Przy bierzmowaniu niewiele pamiętam, aczkolwiek coś mówiono do mnie. Jako oszust nie robiłem sobie nic z tego. Był to błąd, dziś z perspektywy czasu tak uważam.



Niesłuszne, dałem w ten sposób kościołowi jakiś punkcik w statystykach, coś głupiego zrobiłem. Dziś bym tego nie zrobił, za żadne Chiny, nawet ludowe.
W sumie nie kłamię, nie oszukuję, czasem jak każdy człowiek robię błędy, ale jak zauważam, że im dalej jestem od kościoła, tym bardziej staram się być człowiekiem prawdziwym i uczciwym.
Bierzmowanie jest, więc przyszła pora na nauki przedmałżeńskie. Z moją przyszłą małżonką zdecydowaliśmy wziąć ślub, w tym samym kościele, co nasi znajomi, nasze Lisy, w tym samy, w którym ksiądz dał mi skierowanie na bierzmowanie, czyli kościół przy Placu Inwalidów, na ulicy Czarneckiego. Gdzieś tam z małżonką chodziliśmy na nauki przedmałżeńskie, które prowadził młody ksiądz. Nawet to było fajne, przyjemne, oderwane od rzeczywistości, choć w sumie poza jednym nic nie pamiętam. Pamiętam tylko, co ksiądz miał do powiedzenia o irlandzkim katolicyzmie. On dobrze wiedział, co tam się kroi i jak się to skończy. Kościół w Irlandii wciąż jest silny, prowadzi większość szkół, etc., ale nie ma już wiernych. Ludzie po skandalach pedofilskich i tego, co tam się działo odeszli od kościoła. Przechodzili taką drogą, jaką dziś przechodzą Polacy. Mnie się wtedy wydawało, że kościół w Irlandii jest silny i jest tam bardzo wielu katolików. Zgadza się, ale było to przed burzą, która spowodowała kompletne zlaicyzowanie się społeczeństwa.







Okazało się, że jest winny. W sumie to bardzo przykre, że komuś przydarza się takie nieszczęście, bo to na pewno wielki ból stracić matkę, ale pilnie zapracował na to. W takiej sytuacji jeszcze bardziej boli, tylko trzeba mieć tego świadomość. Czy Pan Wojciech ma tego świadomość? Nie wiem, ale tak się tworzą legendy, czy różne historie, które często są wyssane z palca, tak też tworzyła się Biblia, tylko kiedyś pierwsze przekazy były z ust do ust, a więc musiały ulegać modyfikacji i fantazji przekazującego. Na przełomie setek, czy tysięcy lat może powstać każda historia, a dopiero kiedy została zapisana na papierze, czy innym nośniku staje się informacja trwałą, która nie zmienia swojej treści. Mimo wszystko, jeżeli wziąć pod uwagę, co dziś się dzieje, po tym, co teraz obserwujemy, jak ulegają modyfikacji informacje, jak powstaje dezinformacja, możemy się domyślać, jak to wyglądało w przeszłości i należy spodziewać zupełnie wszystkiego, co autor miał na myśli, na ile mu fantazja pozwoliła, w sumie w Biblii tylko brakuje kosmitów, ale to tylko dlatego, że nikomu nie przyszło do głowy, że mogą gdzieś we wszechświecie żyć istoty inteligentne. Człowiek w przeszłości nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że Ziemia jest kulą i krąży wokół ziemi, stąd do dziś mówi się potocznie na pewne grupy społeczne negujące naukę i jej zdobycze, choćby darwinowską teorię ewolucji, w tym foliarzy, że są płaskoziemcami.

Przesyłanie: przesłano 232897 z 232897 bajtów.




***



Szatan, kim on jest, czy katolik, chrześcijanin, muzułmanin ma prawo się nad tym zastanawiać?
Otóż nie, albowiem każda myśl z nim związana, jest poniekąd chwaleniem jego wielkości, tworzenie kultu. Osoba wierząca jest biedna, bo musi ograniczać swój umysł i nie wolno jej myśleć w kontekście boga. Co, jeżeli role nie są prawdziwe i diabeł jest tam, gdzie bóg, a bóg tam gdzie diabeł? Czy ktoś zadawał sobie takie pytanie? Zapewne, niejednokrotnie, a co jeżeli diabeł jest dobry, a bóg zły?
Czy w takiej sytuacji mamy wciąż wychwalać boga, który nas krzywdzi, ignoruje i nie szanuje? Jako osoba wierząca nie mam prawa tworzyć jego wizerunku we własnej myśli, a więc też nie mogę oceniać jego praw i poczynań. Jako ateista mam tę swobodę, a nawet nie wypada nie otworzyć się na taką wiedzę i jej analizować, szczególnie kiedy jest się osobą, która zrzuciła z siebie piętno niewolni, kajdan na umyśle, które ją ograniczały. Tworzy się w człowieku niczym nieskrępowany otwarty humanizm. Zgodnie z definicją humanizm to nurt filozoficzny, który umożliwia człowiekowi nieskrępowane myślenie, racjonalne myślenie.


Skoro mam wolne prawo do myślenia, mam też prawo krytykować nie tylko instytucję, ale również samą religię, boga i wszystko, co zapisane zostało w Biblii. Jeżeli mam wiedzę i nie skorzystam, stanie się to nieetyczne, czy nawet egoistyczne, dlatego ludzie o wolnej woli powinni dyskutować o religii. Niestety nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, są ludzie, których tematyka religijna zupełnie nie interesuje. Przykładem mogą być osoby, które zostały wychowane bez religii, jak moje dzieci, dla których to temat nudny, nieciekawy i niewart uwagi. Nie doceniają tego, że ich rodzic dał im wolną niczym nieskrępowaną wolę, lecz w niczym to nie przeszkadza, ważne jest, żeby takich osób było znacznie więcej, w końcu religia sama zacznie zanikać, bo ludzie nie będą wyrażać nią zainteresowania.
Ma to duże znaczenie dla przyszłości ludzkości, albowiem religia ma swoje wady, ponieważ jest punktem zapalnym, sprawą, której lekceważyć nie należy, albowiem jest źródłem faszyzmu, który czerpie z niej siłę. Choć biorąc pod uwagę cały świat, w tym stwierdzeniu mogę mylić, przykładem są Chiny, bądź Korea Północna, wujek zamienił siekierkę na kijek.
To wciąż jest dreptanie w jednym miejscu, okazuje się nagle, że ma skłonności do tworzenia systemu totalitarnych lub autokratycznych, a taką jest kościół i wiara. Osobom wierzącym z powodu własnej wiary wydaje się, że są lepsi od innych. Takie wyobrażenie ma katolik, który z pogardą patrzy na muzułmanina i na odwrót, muzułmanin patrzy z pogardą na katolika.






Ty szmato, jak śmiałaś, jak mogłaś podnieść rękę, czy takie były słowa, czy ten wyraz twarzy katolika jest pełny miłosierdzia, czy może jednak jest odzwierciedleniem boga, który mówi „Pan dotknie cię złośliwymi wrzodami na twoich kolanach i na twoich udach, z których nie będziesz mógł się wyleczyć, od stopy twojej nogi aż do wierzchu twojej głowy”?
To nic innego jak prawdziwe cytaty z Księgi Powtórzonego Prawa. Zobaczcie, jaka wielka jest miłość boga, jaki szacunek. Wyobraźnie sobie, że nikt was tak nie kocha, a tak naprawdę, co za absurd, oksymoron, upadek. Dlatego jak wcześniej napisałem, nie zaglądam do Nowego Testamentu, żeby sobie głowy nie truć i nie wyciągać odpowiednich wniosków. Dziwię się tylko, że naród żydowski akceptuje tak obelżywy stosunek do siebie.







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego kobiety głosują na Konfederację?

Koty

Górska wycieczka