Święta idą, e tam jadom, bo betonie trzy konie
Co zrobić, żeby dobrze spędzić okres przed i świąteczny? Wiele osób przeżywa straszną gehennę, wpada w stan depresji, a wszystko to jest spowodowane traumą Świąt Bożego Narodzenia. Rad w zasadzie żadnych nie mam, każdy ma swoją głowę i wie, co robi, a jeżeli doprowadza się do jakiegoś złego stanu, musi zmienić swoje nawyki. Depresja świąteczna jest spowodowana stresem z kilku względów, bo co powie rodzina, co powie sąsiad. Napiszę tak, srać na to, dosłownie i przenośni. Mocno i wulgarnie, srajmy na tradycję, skoro ona nas doprowadza do złego stanu.
Najlepiej wyluzować się i nie urządzać świąt. Wyjechać na narty albo gdzieś do ciepełka. Można w domu przesiedzieć, wyspać się, ale nic nie robić też dobrze, zrobić sobie dni lenia. Nie gotować, nie robić żadnych przygotowań, chyba że ktoś lubi jeść, ale bez przesady, żadnych dwunastu potraw i przygotować, po prostu zrobić tak jak w każdy zwykły inny dzień, podeszwa z kartoflami. Przede wszystkim nie robić zakupów, bo chodzenie po zatłoczonych sklepach jest stresogenne. Tyle o ile, żeby było coś zjeść, ale żadnego wystawania w kolejkach, bo tu się zaczyna depresja. Żadnego sprzątania, wywróciło się, niech leży. Skupić się na sobie, a zamiast gotować, pofolgować fantazji, zabawić się, poruchać jak ktoś lubi, zagrać w karty, popatrzeć w lustro, przytulić psa, kota, obejrzeć śmieszny film, zaprosić przyjaciół i namówić do takiej samej abnegacji.
Twardo stąpać po ziemi i zrobić sobie dobrze.
Potem odczuwa się ulgę i myśli z wnętrza o jak super jak mi dobrze. Pomyśleć, że to jest przyjemne, jakby ktoś masował nam plecy, pośladki i głaskał umysł.
Pomyśleć, że jest przyjemnie, ucieszyć się, że nie ma choinek i całego badziewia, stresu, jakże to jest błogie wypiąć się na tradycję i być sobą. Jakby kopnąć Kaczyńskiego i jego klakierów, ale żadnej polityki, tylko myśli, która będzie dobrze na nas wpływać. Należy wyłączyć telewizor, żeby nie zepsuć błogiego stanu i nie oglądać prania mózgu jadem i reklamą. Jad i reklama z telewizora ma wpływać na nas, a zwiększony stres, żebyśmy mocniej odczuwali i pragnęli reklamowanych śmieci. Damy radę, bez Kevina, który sam sra w domu. Wyobraźcie sobie, jaka to ulga wypiąć się na tradycję, która chrześcijańska nie jest, bo to staropogańskie święto drzewka z powodu przesilenia zimowego, ale co my renifery, że mamy takie święto obchodzić? Gdzieś czytałem, że jezuski rodziły się w okresie letnim, a święto jest jedną wielką ściemą i bujdami na resorach. Łatwiej jest, kiedy człowiek jest niewierzący, wtedy święta zupełnie nie mają sensu, są tylko marketingowym bełkotem nienasyconych sprzedawców śmieci z Chin. Chińczycy sprzedadzą nam śmieci, a za pieniążki kupią więcej broni supersonicznej i lepiej o tym nie myśleć, ale też nie musimy, kiedy położymy na nich lachę.
Więc jeżeli ktoś jest wierzący i ma z tym problemy, że jezuski nie pozwalają na zerwanie z tradycją, proponuję diabłu głęboko spojrzeć w oczy, czyli poczytać o aspektach wiary, tylko że wtedy trzeba przygotować się na wstrząs umysłowy, trzęsienie mózgu i otworzyć duszę, a potem cyk, ugotowany człowiek, a raczej bóg, zdziwienie, o i jest ateizm. Żartuję, gdyż to proces bardziej złożony, bo wiara to ciężka choroba psychiczna, ale warto dla własnej głowy i wolności własnego sumienia, chociaż próbować zastanowić się nad istotą wiary i poczytać Biblię. Proponuję zacząć od Dekalogu w formie oryginalnej choćby z Wikipedii, a nie skróconej, a potem niech was bóg pokarze do ósmego pokolenia, bo mieliście czelność dywagować i myśleć o nim nie tak, jak on sobie tego życzył. Nie ma się czym przejmować, bo w Dekalogu bóg karze tylko do czwartego pokolenia, więc luzik, tylko do czwartego, poza tym dziad jeden jest zazdrosny i wku...a się, kiedy o nim za bardzo myślimy. Po przeczytanym hejcie z Księgi Powtórzonego Prawa powinna się Państwu zapalić lampka, bo jak on tak może, a potem przemyśleć istotę samego Jezusa. Bóg schodzi na ziemię, żeby go zabili, a potem wraca do siebie, że niby już wszystkie sprawy załatwił, a holokaustu zatrzymać nie mógł. W międzyczasie gwałci nieletnią i udaje, że nic się nie stało. Gdyby bóg był, pewnie zatrzymałby nie tylko holokaust, a stworzył zupełnie inny świat, bez cierpienia i głodu. W innym przypadku pastwi się nad ludźmi, jest zły, morduje, kiedy przyjdzie mu na to ochota. Jest tyle biblijnych opowieści, że można złapać się za głowę i krzyknąć, co za satrapa. Jezus jest jego przeciwnością, ale czytając Dekalog, wniosek jest taki, że nie ma prawa go być.
Ja nic nie piszę, tylko przytaczam sens biblijnych opowieści i podpowiadam. Wiara to choroba psychiczna, to odstępstwo od zasad i normy. Są umysły, które w swym przekonaniu wiedzą wszystko o swoim bogu, tylko że nie znają Dekalogu, nie znają Biblii i nigdy się nad nią nie zastanawiały. Prostymi metodami nie można takich osób nakłonić do dyskusji o wierze, bo są opętani.
Zdaję sobie sprawę, że jeżeli moje rady trafią na grunt podatny, czyli osoby myślące, mające ochotę odkrywać i mieć umysł otwarty, pewnie są spóźnione o cztery jezuski i trzy zdrowaśki, bo są ateistami, ale zawsze jest nadzieja, że jeszcze ktoś wacha się, bądź ma ochotę odejść od wiary i zabobonów, świąt i innych niepotrzebnych rytuałów.
Potem jest z górki, nie urządza się świąt z jezuskami, nie urządza się ich wcale, bo to nie ma sensu. W te dni trzeba zawalczyć o siebie. Jak nie wyjechać gdzieś dalej, to udać się na porządny spacer, wylenić kopyta, serce odmłodzić. Wyluzować się zupełnie.
Diabeł się ucieszy i nas zje. Nie ma diabła, tak samo, jak bogów. Jest nasz środek, któremu dedykuję wewnętrzny spokój i ciszę. Depresja jest skutkiem zewnętrznych czynników, które wyprowadzają nas z równowagi, a im ich będzie mniej, tym będziemy się lepiej czuć.
Komentarze
Prześlij komentarz