Rzeźbiarze losu
Człowiek od urodzenia jest rzeźbiarzem, aczkolwiek nie dłutem i gliną, a swoją myślą.
Nasze synapsy nie układają się w przypadkowy ciąg jedynek i dwójek, jak to ma miejsce w przypadku komputerów, których język opiera się na systemie dwójkowym.
Od urodzenia głowę swoją rzeźbimy
Swój umysł i każdą cząstkę jego
Każdą drobnicę i przypadek
Wszystkie zdarzenia rejestrujemy
Budujemy obrazek naszej duszy
Makabrycznie skomplikowanej istoty
Zapamiętana chwila w ciele wyryta
Na kościach uniesiona, człowiecza głowa
Chłód i zimne noce na słonecznym padole
Potem wychodzi obraz tego i co sobą reprezentujemy.
Jeżeli nie reprezentujemy sobą nic specjalnego, bo do głowy wrzucaliśmy tylko głupoty, nasz los może być marny, choć często zdarza się, że ludzie budowali swoje biznesy tworząc wokół siebie aurę strachu, a nie myśli i poszanowania, ale zazwyczaj źle na tym kończyli, choć to nie do końca prawda, bo cynizm ułatwia odnalezienie się w biznesie, tak dodam na marginesie.
Jeżeli nawrzucaliśmy do naszego umysłu dużo kłamstw i religii, nasz umysł karleje, bo ma utrudnioną drogę poznawczą. Musi przebić się przez kłamstwo i religię, a dopiero potem może racjonalnie rozstrzygać zawiłości życia.
Dotyczy to wielu osób skręcających w prawą stronę, które pokazują swoje intelektualne możliwości. Już nie wspominać o tym, jak zachowują się w internecie. Jest to jedna wielka inwektywa, a potem mówią, że są chrześcijanami, ale na wszelki wypadek pozabijaliby nas. Możemy przebierać między politykami prawicy, którzy z tego powodu nienawidzą. Nienawidzą, bo są głupsi, nie rozumieją związków przyczynowo-skutkowych. Nie mają szerokiej wiedzy, a wiedza pozwala jeszcze więcej poznawać. Co najlepsze, ci ludzie nie są tego winni. Od początku życia byli indoktrynowani, ktoś im wrzucał bzdury do głowy, edukacja zawiodła i takie są skutki. Szczególnie problem dotyczy osób starszych, którzy są słabo wykształceni.
Z nienawiścią jest też tak, że jeżeli człowiek nie zna, ze strachu nienawidzi.
Znam taką krótką historię, przy której stałem obok. Poznałem człowieka, który był sam w sobie bardzo skręcony na prawo. Takie miał poglądy, do tego rasistą. Ten człowiek nawet będą w Afryce potrafił wyzywać ludzi od szmat i wszystkiego złego, co można sobie wyobrazić. Nie opowiadałbym, gdybym nie był przyczyną tej historii.
Byliśmy razem w Senegalu, w Dakarze. Czarna Afryka, piękna i bezpieczna dla białego. Biały był tam inaczej traktowany, niż czarny. Z kolegą, żeśmy na oczach tamtejszej policji, przechodzi przez skrzyżowanie przez środek jezdni, tam jeszcze rondo było. Nie mogliśmy tam być, łamaliśmy zasady ruchu drogowego, ale policjanci nawet nie zwrócili uwagi. Szedł za nami jakiś pan, który miał tego pech, że ma inny kolor skóry.
Skrajny przypadek rasizmu do własnego obywatela, który tam dla władzy nie znaczy wiele, aczkolwiek w okolicy jest Nigeria, z której ludzie uciekają do Dakaru.
W Dakarze tak samo jest nędza, ale nikt nikogo nie morduje. W tamtejszym regionie to tak jakby komuś z Afryki udało się uciec do Unii Europejskiej.
Życie ludzkie poza Europą jest marne, ale akurat tam byłem, a mój kolega, rasista, który zakochał się na mur. W czarnej dziewczynie.
Podróże kształcą, trochę, ale nie do końca.
Ona rzeczywiście była piękna, miała cudowną figurę i twarz, ale kolega był rasistą. Też miałem piękną dziewczynę, którą poznałem w tym samym klubie jazzowym. Jakby kolega nie chodził ze mną do tego klubu, pewnie nie poznałby tej dziewczyny i dlatego jestem sprawcą, bo potrafię zachęcić do lokalu, który mi się podoba i tam spędzać wieczory.
Była dobra muzyka, bardzo dużo ludzi z Europy, głównie Francuzi, bo też tam mówiło się po francusku, a język angielski można było sobie delikatnie w buty wsadzić albo pójść do banku, bo tam na pewno ktoś zna język, o ile.
Senegal jest cywilizowanym państwem, a są takie, które nie są cywilizowane. Porównuję do Nigerii, którą też poznałem.
Później kolega wrócił do domu i z powrotem pojechał do Afryki. Do dziewczyny, ale nie wyleczył się z rasizmu. Nie rozumiem tego, jak można sobą reprezentować tak cyniczną postać? Nie, żebym kolegi nie lubił, bo był bardzo sympatyczny, ale skręcony i pokazywał palcem.
Tak miał wyrzeźbioną głowę, choć nie pamiętam, czy była to osoba religijna. Kiedyś ludzie inaczej wyrażali religijność, mniej na pokaz.
Nie chodzi o zdarzenia, tylko o rzeźbę, którą budujemy w swojej głowie.
W głowie budujemy niechęci, bardzo specyficzna grupa społeczna, Polacy, którzy zamiast uśmiechu będą cię wilkiem raczyć.
Później pójdą do kościoła i tam się wyspowiadają ze swoich grzechów.
Komentarze
Prześlij komentarz