Trochę spokoju i natchnienia
Trochę spokoju i natchnienia
Zagrożone istnienie wolnej świadomości.
Twarzy przewijających się w odbiciu błotnistym.
Blasku czar spadających świec z umysłu.
Czy ktoś zrozumie moje utrapienie?
Terapia szokowa dla opętanego maniaka.
Kroki, kolana tułów i zdeformowana figura.
W pejzażu zapomnienia utopia arystokratyczności.
Już myśli zrozumiane?
Terror, rozdroże, na ramieniu kamienna głowa.
Bryła bezpośrednio upadająca z azbestowych schodów.
Drwina, tkliwie uśmiechnięta płyta chodnikowa.
Herezja hałasu rozpoczęta?
Drzwi bez kluczy do kolejnych klamek i zamków.
Skrytka na traumatycznie zdeformowane twarze.
Oręż za poprzednie katusze wbita w duszę.
Skradzione kolejne zorze?
Krew, zęby wypływają u źródła marności.
Płuca bez tlenu zapełnione ognistą starością.
Wyraźne odrętwienie, na niewieścim łonie.
Pobudzenie ogłoszone?
Szable ograbione z rączek na kobiecym ciele.
Torowisko uwieńczone szaloną mistyfikacją.
Młotem wbite tajemnice do dłoni wariatom.
Afazja w amoku rozpalona?
Tytoń ogołocony z nikotyny rozżarzony w sercu.
Szczęśliwa epoka ostatni raz spalona.
Wygłodniała metafora w środku naprężona.
Mizerna konieczność się zjawiła?
Uniesione schizofreniczne i nut granice.
Ogłuszone myśli w środku lśniącej ciemności.
Oczy zamknięte na języku hańby ostatniej.
Klaustrofobia marzeń ocalona?
Na pojezierzu wrażeń pejzaż świetlistych oczu.
Wypływających języków na grzbietach amnezji.
Uciszone kości i majestatyczne słuchowisko nicości.
Ascetyczna cisza nastąpiła?
Błogi stan nadchodzi razem z próżnymi baśniami.
W trakcie ostatniej sekundy nadchodzi blask.
Podświadomie rozkazuje zebrać wszystkie liście.
Komentarze
Prześlij komentarz