Szpiegostwo USA
Drogi przyjacielu, potencjalny czytelniku, jesteś szpiegowany i na celowniku.
To jest bez znaczenia, co ja robię, kim jestem, co napiszę i jak kto mnie podejrzy. Tu chodzi o szpiegostwo, od polityki do gospodarczych niuansów, żeby Twojej firmy nie było, żeby europejską markę przejął obcy kapitał. Jak Volvo, Bahco, czy inne rodzynki i naszą europejską dumę, ażeby ludzie nie czuli się szczęśliwy i faszyzm wzbierał na znaczeniu, a nacjonalistyczne nastroje, ażebyś był sponiewierany i bity, Twoja żona stała się zależna od innych jak piesek, czy kotek bez praw wyborczych i decydowania o sobie.
Problem leży w tym, że Europejczycy wadzą Amerykanom. Trump mówiący do Donalda Tuska, że Europa stanowi większe zagrożenie niż Chiny, powinien dać każdemu do myślenia, w jakiej czarnej dziurze jesteśmy.

Podsłuchiwana Merkel, czy inni europejscy przywódcy, jak nie z jednej strony to z drugiej, także więc nie kowalski, który jest pionkiem, a głowy państw są na celowniku. Do sądu federalnego w San Jose w Kalifornii wpłynął pozew zbiorowy na pięć miliardów przeciw Google za to, że podsłuchuje ludzi korzystających z ich przeglądarki w trybie incognito - nie daje do myślenia?
Stany Zjednoczone nie są naszym, nas demokratycznych Europejczyków przyjacielem, to są jacyś ludzie zza oceanu, którym zupełnie wisi to, co tu się dzieje. Jeżeli będą widzieć w tym interes, może tu być również okrutna wojna jak w Syrii. Atakowanie ONZ albo WHO przez Amerykanów jest tego dobitnym przykładem, co nas gryzie i nam grozi.
Niestety Microsoft i Google powodują u mnie pewne skojarzenia, które wiąże z faszyzmem i Donaldem Trumpem, a tak przecież nie może być, mam prawo czuć się bezpiecznie we własnym domu, tylko jak to zrobić, kiedyś świat oprogramowania jest taki, jak widać. Zapewne masz telefon z androidem lub iPhone i żadnego wyboru poza tym, pewnie korzystasz z amerykańskiego oprogramowania na komputerze, bo nie masz wyboru, a firmy te wykorzystują i dowiadują się, co robisz. Nie muszą wiedzieć, co piszesz i robisz konkretnego, wystarczy, że poznają Twoje zwyczaje. Jako drobny żuczek napędzasz im pewne narzędzia, które są rozpoznawane przez neurooprogramowanie i nic w tym strasznego nie ma, jeżeli ktoś się dowiaduje, co robisz w toalecie, ale jeżeli jesteś politykiem, może Cię to skompromitować na tyle, że znajdujesz się w szeregach PiS, ponieważ nie masz żadnego wyboru. Wyobraźcie sobie Państwo młodego polityka, któremu przez jakiś błąd ktoś próbuje przekreślić karierę. Myślisz, że pionki Kaczyńskiego to aniołki, które mu służą? O nie, jak w komunie, tam każdy na każdego ma haka, dlatego wypływają różne afery, jest już setki jak hotele na godziny Banasia i loty Kuchcińskiego, bo to są ludzie skompromitowani różnymi metodami i drogami. Nie czepiaj się kowalskiego, który pluje na Microsoft, bo jest bez znaczenia, co on robi, a patrz na PiS znacznie szerzej. PiS kojarzy się mnie z Microsoftem i Steavem Ballmerem, który kiedyś miał czelność użytkowników wolnego oprogramowania nazwać zarazą, dlatego że z wielu powodów Amerykanom zależy na tym, żebyś nie był wolny i niezależny. Mają doświadczenie jeszcze z czasów zimnej wojny.
***
Europę w kwestii informatyki ogarnął marazm, przez co bardzo ubolewam, co mnie irytuje, a przyczyny tego są takie, że tu liczy się człowiek, a dopiero potem reszta, tu nie ma Afroamerykanina, którego może policjant zabić, bo ma taki humor, więc są granice, co bardzo spowalnia proces tworzenia, który jest nastawiony na solidny produkt, a nie karton dla bezdomnego. Zapewne spowodowane jest to europejską mentalnością nienastawioną za wszelką cenę na pieniądze, korupcją, nieuczciwą konkurencją, agresywnym marketingiem oraz wieloma innymi czynnikami. Jestem zwolennikiem wolnego oprogramowania, jego użytkownikiem, jak i osobą zaangażowaną w jego rozwój i stąd biorą się moje negatywne skojarzenia związane z rynkiem oprogramowania.
Były prezes Microsoftu Steve Ballmer nazwał mnie jako użytkownika otwartego oprogramowania rakiem!
Dziś czuję się jak tamten rak, jak Afroamerykanin na ulicach Nowego Orleanu, w którym miałem szczęście być uczestnikiem strzelaniny nad moją głową. Dziś czuję ten faszyzm zamkniętego i ograniczanego oprogramowania, które jest nad moją głową, jak PiS, jak Google, wielki brat, który na mnie patrzy i podsłuchuje, Donald Trump jak Microsoft. Widzę, że Ameryka to kraj skrajności, gdzie czasem pierwsze skrzypce grają osoby o mentalności pozbawionej faszyzmu, jakby same w sobie bardziej europejskie niż sami Europejczycy, jak Barack Obama, czy Bill Clinton, a nawet Satya Nadella, lecz to pozory, bo na ich miejsce są inni, jak rodzina Bushów, kowbojów na wojence, prowokacji i wywołanej tym nienawiści oraz terroryzmu. Ludzie o poglądach skrajnych, nacjonalistycznych, czy wręcz faszystowskich. Odzwierciedleniem Ameryki jest ich zamknięte oprogramowanie, one jest takie samo, jak ich faszyzm, czy uśmiech Obamy. Faszyzm zamyka i nie dopuszcza innych do przekazania swoich idei i pomysłów, zamyka twarz, ucina język i zakłada kajdany na ręce.
Zamknięte i ograniczone oprogramowanie, żebyś brachu przypadkiem nie poczuł się wolny, jak bogaty biały, który też jest niewolnikiem tamtejszych systemów, bo wystarczy, że mu się noga podwinie, straci ubezpieczenie i ląduje w przyczepie kempingowej albo w kartonie na ulicy.
Dziś staje w szeregu razem z Afroamerykaninem, który wymiotnie patrzy na zamknięte systemy i programy, stąd zwracam swoją uwagę, co mnie doskwiera, a że korzystam z wolności słowa, to opowiadam o swoich bólach i skojarzeniach.
***
Jak się zniechęcałem do Stanów Zjednoczonych?
Przez wiele lat nie zdawałem sobie sprawy z wielu rzeczy o Stanach Zjednoczonych, co najwyżej psioczyłem na Bushów, ale tymczasowo od tego odwrócił moją uwagę Bill Clinton i Barack Obama oraz sytuacja polityczna, kiedy amerykański prezydenci to były zazwyczaj osoby spod prawej konserwy. Wcześniej od tego, czym są Stany Zjednoczone, moją uwagę odwracał podział świata i komunizm w Polsce, Związek Radziecki i zagrożenie wojną atomową. Na wiele rzeczy patrzyłem w sposób skrzywiony i w niczym nie przeszkadzał mi Ronald Regan, bo to była dobra strona, lecz prawa konserwa tocząca wojenki, narkotykowe zwidy i faszyzm, bo ktoś inny był gorszy. Rosjanin, Polak, to nie ważne, wtedy nie patrzyłem na to w takich kategoriach. Kiedy znalazłem się pierwszy raz w Stanach, nie dawało mi spokoju, dlaczego w Nowym Orleanie jest większy brud, niż w Meksyku, do tego przypadkiem trafiając na strzelaninę przy mnie, myślę sobie, o co chodzi, to jest wojna, czy jak, pojebało ich doszczętnie, lecz to było amerykańskie życie i ich sen. W Meksyku też były strzelaniny, ale to Trzeci Świat, więc sobie jakoś pokrętnie tłumaczyłem, że to walka gangów narkotykowych. Wtedy w Stanach prezydentem był Bill Clinton i jego przyjemna facjata odwracała uwagę od istotny problemu. Później na dobre oczy otworzył mi George W. Bush i atak terrorystyczny na Nowy Jork.
Następnie prezes Microsoftu Steve Ballmer nazwał mnie rakiem i nie rozumiałem, o co chodzi, dlaczego, jak tak można, a to był po prostu wylew tego, co ma w sobie Ameryka. Wylew faszyzmu i pogardy do inności, co wzbudziło w mnie wstręt nie tyle, ile do Ameryki po Bushu, ale do Microsoftu. Skoro jestem rakiem, to ty kim jesteś? Nie zdawałem sobie sprawy z tego jakby totalitaryzmu, bo jestem Europejczykiem i moja mentalność jest zupełnie inna, zupełnie pozbawiona cech faszyzmu, rasizmu, czy braku szacunku do kobiet. Czasem z dumą nazywam się feministą - z dumą, bo szanuję kobiety i ważne dla mnie są ich sprawy. Sprawy jak dostęp od antykoncepcji, czy aborcji.
Jestem informatykiem, który zna oprogramowanie od podszewki i dziwiłem się, czemu Microsoft się odcina od wolnego oprogramowania, dlaczego zamyka je w każdy możliwy sposób, kiedy jest wzór i świetne rozwiązania, on nam utrudnia pracę w każdy możliwy sposób.
Nie rozumiałem tego, bo przez rynek amerykańskiego oprogramowania przemawia cień Donalda Trumpa. Cień faszyzmu i hegemonii oraz pazerności nastawionej bez konsekwencji na zysk, czego smaczku dodaje fakt, iż to właśnie Stany Zjednoczone są największym trucicielem na świecie i ogromną produkcją CO2 niszczą naszą planetę. Jako Polak czuję to jeszcze mocniej, ponieważ u mnie na podwórku jest PiS, który niszczy mój kraj w każdy możliwy sposób.
W Microsofcie zmienił się prezes, został nim Hindus, ale to pozory, jak Barack Obama, który na chwilę przyniósł świeży powiew, tak teraz Satya Narayana Nadella, który ociepla wizerunek tej firmy, ale nie daję się zwieść, bo przyjdzie po nim jakiś następny, który pokaże, co potrafi tak jak Donald Trump. Tak samo wzbudza moją awersję Google, ze swoim wszędobylskim podglądactwem i szpiegowaniem. Na początku firma ta nawet była nadzieją na to, że coś się zmieni w informatyce, że zamordyzm Microsoftu zelży, że nie będą tam pracować ludzie pokroju Steve’a Ballmera, a ludzie zaczną trzeźwo patrzeć na rynek, co spowoduje większą konkurencję. Tak było, czy nawet jest, tylko że teraz jest nie jeden, a dwóch trucicieli. Nie myliłem się, tak rzeczywiście jest, teraz hegemonem jest Google, które przejęło pałeczkę i zaczyna dokazywać na tyle mocno, że zbiera się na torsje, bo wszystko przechodzi z jednej skrajności do drugiej, a tak naprawdę im chodzi o to, żeby pazernie wyssać rynek, pieniądze, jak cham bez ogłady, co nie ogląda się na konsekwencje swoich poczynań. Wyprodukować mnóstwo CO2 i nas ugotować. Ameryka właśnie taka jest, miejscem skrajności. Jest tam fajnie, jak masz pieniądze, a najlepiej być pięknym młodym i bogatym, a ja jestem Europejczykiem i zupełnie na to inaczej patrzę. Może nie sprzyja to szybkiemu rozwojowi, bo jest w tym więcej ogłady i oglądania się na wartości, choć i tu faszyzm ma swoje miejsce, z powodu którego bardzo ubolewam, ale na szczęście wciąż w stopniu ograniczonym. Jak długo, kto wie, przynajmniej Amerykanie chcieliby zburzyć nasz porządek i zrobić tu to, co miało miejsce w faszystowskich Niemczech.
Jestem małym żuczkiem, który czuje się tak, jak Afroamerykanin i nie chcę mieć nic wspólnego z Ameryką i ich oprogramowaniem.
Moje wolne oprogramowanie jest bardziej uniwersyteckie, dostępne dla każdego bez względu na portfel i wolne choć wydajne, bez amerykańskich skrajności.
***
Drogi użytkowniku amerykańskiego oprogramowania sam wybierasz drogę. Jaka ona będzie, to już Twoja decyzja, a jak na razie masz kajdany na rękach, wirtualne uzależnienie w wirtualnym świecie, które jest wspierane przez przekupione rządy, żebyś przypadkiem nie nauczył się korzystać z narzędzi niezależnych i uniemożliwiających szpiegowanie Ciebie, mnie, przedsiębiorcę i polityka.
Mam nadzieję Drogi użytkowniku Windowsa, iPhona, iOS, Androida, że zrozumiałeś mój przekaz.

Jeżeli Duda wygra wybory, wtedy będziesz pluł sobie w brodę i im mocniej, czym Polska stanie się zależna od Rosji, kiedy zabraknie Ci pieniędzy na utrzymanie domu i jedzenie.
To jest bez znaczenia, co ja robię, kim jestem, co napiszę i jak kto mnie podejrzy. Tu chodzi o szpiegostwo, od polityki do gospodarczych niuansów, żeby Twojej firmy nie było, żeby europejską markę przejął obcy kapitał. Jak Volvo, Bahco, czy inne rodzynki i naszą europejską dumę, ażeby ludzie nie czuli się szczęśliwy i faszyzm wzbierał na znaczeniu, a nacjonalistyczne nastroje, ażebyś był sponiewierany i bity, Twoja żona stała się zależna od innych jak piesek, czy kotek bez praw wyborczych i decydowania o sobie.
Problem leży w tym, że Europejczycy wadzą Amerykanom. Trump mówiący do Donalda Tuska, że Europa stanowi większe zagrożenie niż Chiny, powinien dać każdemu do myślenia, w jakiej czarnej dziurze jesteśmy.

Podsłuchiwana Merkel, czy inni europejscy przywódcy, jak nie z jednej strony to z drugiej, także więc nie kowalski, który jest pionkiem, a głowy państw są na celowniku. Do sądu federalnego w San Jose w Kalifornii wpłynął pozew zbiorowy na pięć miliardów przeciw Google za to, że podsłuchuje ludzi korzystających z ich przeglądarki w trybie incognito - nie daje do myślenia?
Stany Zjednoczone nie są naszym, nas demokratycznych Europejczyków przyjacielem, to są jacyś ludzie zza oceanu, którym zupełnie wisi to, co tu się dzieje. Jeżeli będą widzieć w tym interes, może tu być również okrutna wojna jak w Syrii. Atakowanie ONZ albo WHO przez Amerykanów jest tego dobitnym przykładem, co nas gryzie i nam grozi.
Niestety Microsoft i Google powodują u mnie pewne skojarzenia, które wiąże z faszyzmem i Donaldem Trumpem, a tak przecież nie może być, mam prawo czuć się bezpiecznie we własnym domu, tylko jak to zrobić, kiedyś świat oprogramowania jest taki, jak widać. Zapewne masz telefon z androidem lub iPhone i żadnego wyboru poza tym, pewnie korzystasz z amerykańskiego oprogramowania na komputerze, bo nie masz wyboru, a firmy te wykorzystują i dowiadują się, co robisz. Nie muszą wiedzieć, co piszesz i robisz konkretnego, wystarczy, że poznają Twoje zwyczaje. Jako drobny żuczek napędzasz im pewne narzędzia, które są rozpoznawane przez neurooprogramowanie i nic w tym strasznego nie ma, jeżeli ktoś się dowiaduje, co robisz w toalecie, ale jeżeli jesteś politykiem, może Cię to skompromitować na tyle, że znajdujesz się w szeregach PiS, ponieważ nie masz żadnego wyboru. Wyobraźcie sobie Państwo młodego polityka, któremu przez jakiś błąd ktoś próbuje przekreślić karierę. Myślisz, że pionki Kaczyńskiego to aniołki, które mu służą? O nie, jak w komunie, tam każdy na każdego ma haka, dlatego wypływają różne afery, jest już setki jak hotele na godziny Banasia i loty Kuchcińskiego, bo to są ludzie skompromitowani różnymi metodami i drogami. Nie czepiaj się kowalskiego, który pluje na Microsoft, bo jest bez znaczenia, co on robi, a patrz na PiS znacznie szerzej. PiS kojarzy się mnie z Microsoftem i Steavem Ballmerem, który kiedyś miał czelność użytkowników wolnego oprogramowania nazwać zarazą, dlatego że z wielu powodów Amerykanom zależy na tym, żebyś nie był wolny i niezależny. Mają doświadczenie jeszcze z czasów zimnej wojny.
***
Europę w kwestii informatyki ogarnął marazm, przez co bardzo ubolewam, co mnie irytuje, a przyczyny tego są takie, że tu liczy się człowiek, a dopiero potem reszta, tu nie ma Afroamerykanina, którego może policjant zabić, bo ma taki humor, więc są granice, co bardzo spowalnia proces tworzenia, który jest nastawiony na solidny produkt, a nie karton dla bezdomnego. Zapewne spowodowane jest to europejską mentalnością nienastawioną za wszelką cenę na pieniądze, korupcją, nieuczciwą konkurencją, agresywnym marketingiem oraz wieloma innymi czynnikami. Jestem zwolennikiem wolnego oprogramowania, jego użytkownikiem, jak i osobą zaangażowaną w jego rozwój i stąd biorą się moje negatywne skojarzenia związane z rynkiem oprogramowania.
Były prezes Microsoftu Steve Ballmer nazwał mnie jako użytkownika otwartego oprogramowania rakiem!
Dziś czuję się jak tamten rak, jak Afroamerykanin na ulicach Nowego Orleanu, w którym miałem szczęście być uczestnikiem strzelaniny nad moją głową. Dziś czuję ten faszyzm zamkniętego i ograniczanego oprogramowania, które jest nad moją głową, jak PiS, jak Google, wielki brat, który na mnie patrzy i podsłuchuje, Donald Trump jak Microsoft. Widzę, że Ameryka to kraj skrajności, gdzie czasem pierwsze skrzypce grają osoby o mentalności pozbawionej faszyzmu, jakby same w sobie bardziej europejskie niż sami Europejczycy, jak Barack Obama, czy Bill Clinton, a nawet Satya Nadella, lecz to pozory, bo na ich miejsce są inni, jak rodzina Bushów, kowbojów na wojence, prowokacji i wywołanej tym nienawiści oraz terroryzmu. Ludzie o poglądach skrajnych, nacjonalistycznych, czy wręcz faszystowskich. Odzwierciedleniem Ameryki jest ich zamknięte oprogramowanie, one jest takie samo, jak ich faszyzm, czy uśmiech Obamy. Faszyzm zamyka i nie dopuszcza innych do przekazania swoich idei i pomysłów, zamyka twarz, ucina język i zakłada kajdany na ręce.
Zamknięte i ograniczone oprogramowanie, żebyś brachu przypadkiem nie poczuł się wolny, jak bogaty biały, który też jest niewolnikiem tamtejszych systemów, bo wystarczy, że mu się noga podwinie, straci ubezpieczenie i ląduje w przyczepie kempingowej albo w kartonie na ulicy.
Dziś staje w szeregu razem z Afroamerykaninem, który wymiotnie patrzy na zamknięte systemy i programy, stąd zwracam swoją uwagę, co mnie doskwiera, a że korzystam z wolności słowa, to opowiadam o swoich bólach i skojarzeniach.
***
Jak się zniechęcałem do Stanów Zjednoczonych?
Przez wiele lat nie zdawałem sobie sprawy z wielu rzeczy o Stanach Zjednoczonych, co najwyżej psioczyłem na Bushów, ale tymczasowo od tego odwrócił moją uwagę Bill Clinton i Barack Obama oraz sytuacja polityczna, kiedy amerykański prezydenci to były zazwyczaj osoby spod prawej konserwy. Wcześniej od tego, czym są Stany Zjednoczone, moją uwagę odwracał podział świata i komunizm w Polsce, Związek Radziecki i zagrożenie wojną atomową. Na wiele rzeczy patrzyłem w sposób skrzywiony i w niczym nie przeszkadzał mi Ronald Regan, bo to była dobra strona, lecz prawa konserwa tocząca wojenki, narkotykowe zwidy i faszyzm, bo ktoś inny był gorszy. Rosjanin, Polak, to nie ważne, wtedy nie patrzyłem na to w takich kategoriach. Kiedy znalazłem się pierwszy raz w Stanach, nie dawało mi spokoju, dlaczego w Nowym Orleanie jest większy brud, niż w Meksyku, do tego przypadkiem trafiając na strzelaninę przy mnie, myślę sobie, o co chodzi, to jest wojna, czy jak, pojebało ich doszczętnie, lecz to było amerykańskie życie i ich sen. W Meksyku też były strzelaniny, ale to Trzeci Świat, więc sobie jakoś pokrętnie tłumaczyłem, że to walka gangów narkotykowych. Wtedy w Stanach prezydentem był Bill Clinton i jego przyjemna facjata odwracała uwagę od istotny problemu. Później na dobre oczy otworzył mi George W. Bush i atak terrorystyczny na Nowy Jork.
Następnie prezes Microsoftu Steve Ballmer nazwał mnie rakiem i nie rozumiałem, o co chodzi, dlaczego, jak tak można, a to był po prostu wylew tego, co ma w sobie Ameryka. Wylew faszyzmu i pogardy do inności, co wzbudziło w mnie wstręt nie tyle, ile do Ameryki po Bushu, ale do Microsoftu. Skoro jestem rakiem, to ty kim jesteś? Nie zdawałem sobie sprawy z tego jakby totalitaryzmu, bo jestem Europejczykiem i moja mentalność jest zupełnie inna, zupełnie pozbawiona cech faszyzmu, rasizmu, czy braku szacunku do kobiet. Czasem z dumą nazywam się feministą - z dumą, bo szanuję kobiety i ważne dla mnie są ich sprawy. Sprawy jak dostęp od antykoncepcji, czy aborcji.
Jestem informatykiem, który zna oprogramowanie od podszewki i dziwiłem się, czemu Microsoft się odcina od wolnego oprogramowania, dlaczego zamyka je w każdy możliwy sposób, kiedy jest wzór i świetne rozwiązania, on nam utrudnia pracę w każdy możliwy sposób.
Nie rozumiałem tego, bo przez rynek amerykańskiego oprogramowania przemawia cień Donalda Trumpa. Cień faszyzmu i hegemonii oraz pazerności nastawionej bez konsekwencji na zysk, czego smaczku dodaje fakt, iż to właśnie Stany Zjednoczone są największym trucicielem na świecie i ogromną produkcją CO2 niszczą naszą planetę. Jako Polak czuję to jeszcze mocniej, ponieważ u mnie na podwórku jest PiS, który niszczy mój kraj w każdy możliwy sposób.
W Microsofcie zmienił się prezes, został nim Hindus, ale to pozory, jak Barack Obama, który na chwilę przyniósł świeży powiew, tak teraz Satya Narayana Nadella, który ociepla wizerunek tej firmy, ale nie daję się zwieść, bo przyjdzie po nim jakiś następny, który pokaże, co potrafi tak jak Donald Trump. Tak samo wzbudza moją awersję Google, ze swoim wszędobylskim podglądactwem i szpiegowaniem. Na początku firma ta nawet była nadzieją na to, że coś się zmieni w informatyce, że zamordyzm Microsoftu zelży, że nie będą tam pracować ludzie pokroju Steve’a Ballmera, a ludzie zaczną trzeźwo patrzeć na rynek, co spowoduje większą konkurencję. Tak było, czy nawet jest, tylko że teraz jest nie jeden, a dwóch trucicieli. Nie myliłem się, tak rzeczywiście jest, teraz hegemonem jest Google, które przejęło pałeczkę i zaczyna dokazywać na tyle mocno, że zbiera się na torsje, bo wszystko przechodzi z jednej skrajności do drugiej, a tak naprawdę im chodzi o to, żeby pazernie wyssać rynek, pieniądze, jak cham bez ogłady, co nie ogląda się na konsekwencje swoich poczynań. Wyprodukować mnóstwo CO2 i nas ugotować. Ameryka właśnie taka jest, miejscem skrajności. Jest tam fajnie, jak masz pieniądze, a najlepiej być pięknym młodym i bogatym, a ja jestem Europejczykiem i zupełnie na to inaczej patrzę. Może nie sprzyja to szybkiemu rozwojowi, bo jest w tym więcej ogłady i oglądania się na wartości, choć i tu faszyzm ma swoje miejsce, z powodu którego bardzo ubolewam, ale na szczęście wciąż w stopniu ograniczonym. Jak długo, kto wie, przynajmniej Amerykanie chcieliby zburzyć nasz porządek i zrobić tu to, co miało miejsce w faszystowskich Niemczech.
Jestem małym żuczkiem, który czuje się tak, jak Afroamerykanin i nie chcę mieć nic wspólnego z Ameryką i ich oprogramowaniem.
Moje wolne oprogramowanie jest bardziej uniwersyteckie, dostępne dla każdego bez względu na portfel i wolne choć wydajne, bez amerykańskich skrajności.
***
Drogi użytkowniku amerykańskiego oprogramowania sam wybierasz drogę. Jaka ona będzie, to już Twoja decyzja, a jak na razie masz kajdany na rękach, wirtualne uzależnienie w wirtualnym świecie, które jest wspierane przez przekupione rządy, żebyś przypadkiem nie nauczył się korzystać z narzędzi niezależnych i uniemożliwiających szpiegowanie Ciebie, mnie, przedsiębiorcę i polityka.
Mam nadzieję Drogi użytkowniku Windowsa, iPhona, iOS, Androida, że zrozumiałeś mój przekaz.

Jeżeli Duda wygra wybory, wtedy będziesz pluł sobie w brodę i im mocniej, czym Polska stanie się zależna od Rosji, kiedy zabraknie Ci pieniędzy na utrzymanie domu i jedzenie.
Komentarze
Prześlij komentarz