Windows
Cwaniaczek uciekł z okrętu zwanym Windows i teraz proszę, wywyższa się,
że już nie musi się panu kłaniać i klikać.
A my będziemy klikać, bo to nasze hobby, a nie praca. Pracują Chińczycy i Hindusi, za nasze pieniądze robią robotę, a nie my, my mamy ważniejsze zadania i musimy klikać
Pracowałem w biurze, na Mordorze zęby łamałem i mówię wam, jakby nie to klikanie, to bym nie dał rady. Codziennie jak kłoda przez osiem godzin, wydajność ujemna, czułem się, jak Gombrowicz w Argentynie, w Banco Polako, lecz dumny, że klikam ciągle i wszędzie, bo bym z nudów dokonał końca żywota.
Doszedłem już do takiej wprawy, że bez myszki się nigdzie nie ruszałem, tylko ciągle trzymałem w kieszeni. Nawet w przerwie na jedzenie podczas pysznego i pożywnego posiłku w przyzakładowej robotniczej stołówce klikałem na akord, żeby zarobić na następne punkty u szefa i jeszcze na rodzynki oraz poprosić o podwyżkę.
Szef był dobry, widział wszystkie moje starania i był szczodry, nie żałuję klikania na stołówce, czego skutkiem przyjaźń między mną a myszką ciągle rosła. Na początku w pracy, potem na stołówce i w domu nawet, wszędzie była już przy mnie.
Nie powiem, że mi się myszka nie podobała, była smukła, ładna i miała takie dwie ergonomiczne..., wodotryski.
W końcu nerwy puściły i odszedłem z pracy, a teraz piszę o tym.
Myszkę zabrałem i zrobiły się z tego małe myszki zwane potocznie w języku polskim, dzieci.
A my będziemy klikać, bo to nasze hobby, a nie praca. Pracują Chińczycy i Hindusi, za nasze pieniądze robią robotę, a nie my, my mamy ważniejsze zadania i musimy klikać
Pracowałem w biurze, na Mordorze zęby łamałem i mówię wam, jakby nie to klikanie, to bym nie dał rady. Codziennie jak kłoda przez osiem godzin, wydajność ujemna, czułem się, jak Gombrowicz w Argentynie, w Banco Polako, lecz dumny, że klikam ciągle i wszędzie, bo bym z nudów dokonał końca żywota.
Doszedłem już do takiej wprawy, że bez myszki się nigdzie nie ruszałem, tylko ciągle trzymałem w kieszeni. Nawet w przerwie na jedzenie podczas pysznego i pożywnego posiłku w przyzakładowej robotniczej stołówce klikałem na akord, żeby zarobić na następne punkty u szefa i jeszcze na rodzynki oraz poprosić o podwyżkę.
Szef był dobry, widział wszystkie moje starania i był szczodry, nie żałuję klikania na stołówce, czego skutkiem przyjaźń między mną a myszką ciągle rosła. Na początku w pracy, potem na stołówce i w domu nawet, wszędzie była już przy mnie.
Nie powiem, że mi się myszka nie podobała, była smukła, ładna i miała takie dwie ergonomiczne..., wodotryski.
W końcu nerwy puściły i odszedłem z pracy, a teraz piszę o tym.
Myszkę zabrałem i zrobiły się z tego małe myszki zwane potocznie w języku polskim, dzieci.
Komentarze
Prześlij komentarz