Bród głowa
Bród głowa to taka maszyna, gdzie się zaaplikowało zbytu dużo wartości nieczystych i jest ciężka straszna, choć myśli, że się nie zgadza i do środeczka niczego nie wpuszcza.
Eutanazja mi potrzebna, jak powietrze, którego życzę sobie wiele, mogę zjawić się na miejsce. Chcę, żeby to stało się szybko i bezboleśnie, czy ktoś mi pomoże, uratuje od życia?
Zebrało się we mnie tylu bólu i cierpienia, że mam dość silną depresję w maksymalnym dołku, która pogłębia się i zostawia smród starych mokrych lin cumowniczych. Tabletek nie chcę, leczyć się nie chcę, umrzeć pragnę, tylko tego jednego życzę teraz sobie najmocniej, czy ktoś mi pomoże?
Sprawa nie zaczęła się wczoraj, a problem mnie prześladuje, od kiedy pamiętam, zawsze chciałem się zabić, tylko jakoś tego unikam i muszę, muszę, muszę, w końcu to zrobić.
Myślę o tym, żeby wyjechać tam, gdzie jest dopuszczona eutanazja, bo muszę skończyć ze swoim szaleństwem. Kogoś to może śmieszyć, ale ja strasznie cierpię i płaczę, bo dla mnie to jest ostatnia deska ratunku. To wszystko jest proste, tylko trzeba wykonać ten ruch, a mnie zależy, żeby to zrobić w normalnych ludzkich warunkach, a nie wieszać się na jakiejś pieprzonej brzozie. Mógłbym kupić tabletki i pożreć, to też jakaś opcja, choć nie mam pojęcia, co skąd i jak. Żyję w katolickiej śmierdzącej kruchcie brudnej myślami zboczeńców, pedofilów, jak jehowi, która zrobi wszystko, żebym cierpiał, a jak podniosę głowę i powiem i prawdę, to chętnie spali mnie na stosie. Ludzie kościoła są źli, ich wiara zabija ludzkie uczucia, a przede wszystkim empatię, której we mnie część zabiła, akurat tę potrzebną do przetrwania i bycia z bliskimi. Byłem bardzo biednym dzieckiem, wychowywanym w duchu katolickim przez głupiego znienawidzonego przeze mnie ojca i matkę ze skrzywionym sierocym umyśle, która nauczyła mnie nienawiści tylko do jednej rzeczy, do mojego życia. Katolicy, zamiast cieszyć się i wspierać oni chwilę szczęścia przeznaczają na sektę i już nie ma na refleksję, z której jest empatia, co mnie spotkało. Dziś jestem ateistą, ale całe dzieciństwo, kiedy moja głowa się najlepiej rozwijała, było w duchu indoktrynacji i już zawsze będę spaczony. Zakaz sekt to jak prawa obywatelskie, to jak prawo do wolności i wolnego światopoglądu. Indoktrynacja religijna to następny element, który do końca mojego życia zostanie we mnie, ogólnie czuję się skrzywdzony tym, że ktoś wmawiał mi bajki o jakimś bóstwie, którego nie ma, jest wredne, złe i prześladuje innych, jak historie w PŚ. Bóg przeżarł cześć mojej głowy i już nie zostało mi nic, skończyła się, nie ma miejsca na przyszłość, muszę się zabić, a mam dzieci. Żyję w kraju dziwnym ze zepsutym do szpiku kości społeczeństwie. Zakłamanym, złodziejskim po prostu wśród kurew i pedofilów jestem wychowany, życzę sobie coś innego, ale nie było mi dane zaznać szczęścia przyjaciół Maid in PL, z którymi da się żyć bez wkurwienia, bo kradnie, albo kłamie, a już teraz jestem za stary, żeby szukać, choć może jestem naiwny i łudzę się, że tacy są. Ateiści pod znakiem zapytania, ale raczej nie są to ludzie, którzy chcą mnie utopić w łyżce wody, po prostu intelektualiści w przeciwieństwie do katolików, gdzie boję nawet lekarza, bo jest jak antyszczpionkowiec i czarna zaraza, która znajdzie sobie milion wymówek na to, żeby upokorzyć człowieka, choćby tym. Ludzie, którzy przeszli na drugą część mocy, zanim stali się ateistami, włożyłem dużo pracy w to, żeby ich przekonać. Nie będę tłumaczył, co i jak, ale od wielu lat strzępię język w tej sprawie i widze skutek, oczywiście to nie tylko moje pióro, gdyż to praca organiczna. Gdy byłem dzieckiem, ateistów w Polsce praktycznie nie było. Nawet komuniści chodzili do kościoła, tylko na spędach partyjnych udawali, że oni nie chodzą do kościoła. Zresztą znam taką rodzinkę notabli z byłego systemu i dziś proszę, wtedy jako jedyni nie chrzcili syna, ale to były pozory, dziś krucha z synem siedzi w kościele, coś jak były prokurator Piotrowicz, który prześladował opozycję, dziś jest jedną z dłoni skurwiela ruskiego pedofila z Nowogrodzkiej, który na rękach ma krew brata. Tak, skurwysyn jeden z drugim terroryzowali pilota, który nie miał papierów potrzebnych mu do pracy w cywilu, do tego nie powinien prowadzić Tupolewa. Tak go gnębili, że zginęło prawie sto osób, i to cała prawda o tragedii narodowej. W Polsce nigdy nie spotkałem katolików uczciwych, wszystko to tylko pozory, a jestem bardzo wrażliwy, szczególnie na chamstwo, a to następna przywara wierzących. Wiadomo, że są jakieś granice tolerancji, należy przyjąć jakieś widełki, tylko że granice dla Polaka są za daleko. Polacy są skrajnie złymi i zakłamanymi ludźmi, co doskonale widać po polityce i politykach, na jakich głosują. Nie jest możliwe, że nie słyszą o złodziejstwie, chamstwie, przestępstwach, lekkomyślnego marnowania naszych środków, naszego narodu, które są ich rozpustą przepuszczone. Policzyć różnie koszty, samoloty, zabawy, wieńce, znicze, przyjęcia, zabawy, ochronę i okaże się, że są pieniądze na edukację i szpitale się znajdą. Jestem osobą pokrzywdzoną, bo przez łajno psychiatria w Polsce leży, a ja muszę rozmawiać z gówniarzem, który dopiero skończył szkołę, do tego za własne pieniądze, a ja po prostu potrzebuję doświadczonego niezacofanego, wolnego od religii psychiatry, którego w tym grajdołku nie ma. Z całą świadomością napiszę, iż religie to zło, którego nie powinno być na Ziemi. Na pewno wpływ na moją depresję ma kościół, który miesza się w politykę. Tym, co stało się przez kościół w Polsce, jestem zwyczajnie załamany i zniesmaczony. Moja głowa legła w gruzach razem z praworządnością tego kraju i nadzieją na przyszłość w nadwiślańskim syfie, bez szacunku do drugiego człowieka, a szczególnie do słabszego, mniejszego, kobiety, zwierzęcia, czy drzewa. Cham nie patrzy, że coś żyje, będzie rżnąć i zabijać, aż zginie planeta.
Moje tęczowe przemyślenia nakręciły moje myśli do tego, że kościół, który mówi o wierze, pluje na Boga, nazywając go zaraza. Skrajność zakłamania katolików przeraża nawet najbardziej zatwardziałego twardziela ze skorupą twardą jak beton zbrojony prętami z elektrowni jądrowej. Mnie to specjalnie już nie interesuje, już nie mam na to czasu, skończył się, jak życie we mnie. Pora się pożegnać i umrzeć. Nie chcę śmierci naturalnej, chcę teraz.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siedzę na bólu, tworzę paralityczne fale majstrujące, hałasu niechęci;
Odganiam zarazki, gwiazdy szaleją w każdej komórce, sercem wypadam;
Przeczesuje wzgórza, absurdu przenikającego niechęcią, myśli zasypiam;
Szukam szczęścia, znajduję dołki rozległe wieczyste, strach wahania;
Siedzę na tratwie, rzucam mną w obślizłych zęzach, bólem leżę;
Skończyła się nadzieja, została ostatnia chwila, nadzieja żegnam;
Widzę gwiazdę, zaszczepienia śmierci mojej nie mogę znaleźć, lęk zjadam;
Dno przeczesuję, przeszukuje ostatni świetlistego promienia cień, głodu śmierci;
Dno przeczesuję, przeszukuje ostatni świetlistego promienia cień, głodu śmierci;
Myśli się kurczą, oddaję się w ręce nieba, do jutra nie przeżyję.
Nie ma dla mnie nadziei. Wszystko straciłem, życie straciłem.
Najpiękniejszym słowem jest eu...ja

Komentarze
Prześlij komentarz