Gryzia

Gryzia

Czyżby Pani Gryzelda we własnej osobie mnie nawiedziła
Wielki zaszczyt mnie spotkał, czystej krwi dziewica na ulicy
Myślałem, że z kobyły spadnę, wierzyć nie chcę, już fiołki mam w głowie
Co za heca, kwiatki pachną, a może to koronne amory

Mój koń Gucio smutny się zrobił, gdy mu o tym napomknąłem
Siedzi na werandzie, skubie owies dopiero, co paniczowi podany
Rzekłem Guciowi, że w sklepie dla Gryzi znalazłem świeże mintaje
Zerka na mnie, rżeć od godziny nie przestaje i zboże rozdaje

Szczury ucieszone podskakują wysoko do konia się kłaniają
Jadłem do pełna się nasycają, iże łon ze śmiechu prawie pęka
Pies Pimpek się wścieka, gdy mu któryś gryzoń karmę wyjada
Wyprawia, co niewiele z radości piruety, śniadania pełna micha

Koń goły, lecz wesoły, pieska brzuszek do pełna uraczony
I nagle łup, hups, trzask, coś w zaroślach chrząka, a tu Dama
Pani Gryzia się skrada i pogryzie konia, psa, prawie szczura zjada
Pan z pobliskiej obory nadchodzi mintajem biedactwo ugości

Jaki morał z tego, niech Pani nie gryzie tego Pana
Mintaj dobry, lecz lepsze kwiatki na suficie, słodki zapach i życie

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego kobiety głosują na Konfederację?

Koty

Górska wycieczka