Nowy post
Jaki tam post, zbiór kilku słów i kilku zdań, zwrotek
Słowika śpiew, kocich mruków i szał w górze gwiazd
Słowotok bezsensownych prawd, bez pragnień i chwał
Takiej wyimaginowanej ochoty, bez cnoty, same głupoty
Trochę roboty, z życia kawałek ludzkiej anegdoty
Złapał mnie los i poczęstował w sam nos
Z początku myślałem, że to wypadający włos
Tak nie było, a trafił chłop na kamień, niemiły skowyt
Było, skoro tak nie było albo tutaj miało być
Nie mam pojęcia, ja tu tylko ulotki roznoszę
Takie zwyczajne, ale nie prawdziwe, przeraźliwe
Te, które istnieją nie ogarną świata z całego stworzenia
Kosmosu pomruki, oddech z piekła węzła gordyjskiego
Zatoki Rekina, z której słychać echo żyjącej rośliny
Dziewczyny, dzieci, ludzie w sobie zamknięci, paranoja
Zło parzące w twarz ogarnia te wszystkie zagubione gęby
Kawałek papieru na blacie, pióro i myśli człowiecze
Żadne tam jakieś chimery, tylko takie zwykłe bajery
Przyziemne i ludzkie, bardzo przesiąknięte deszczem
Nienawiści i miłości, sprawiedliwości i okupacji
Faszystowskiej prowokacji w wychwalaniu nacji
Złe, złej, na zet, duże zet, wielkie zet, nieszczęście
Zabici ludzie, zburzone miasta, spalona ziemia
Zhańbione dusze, cnoty, ludzkiej, humanitarnej, lęk
Okupacja własnej głowy, co w głowie siedzi kot się tylko dowie
Zwierzęce zwyczaje, miłość i słodkie ciągoty, płoty
Kto nie ma, wszyscy mają, ale niektórzy kłamią, że nie mają
Oszukują swoje jestestwo, własne ego, siebie samego
Jeżeli ktoś myśli, że słowa są bez sensu, niech nie myśli
Po co mu głowa, wystarczy order albo wygodna kanapa
Zwyczaje i obyczaje, chwile i zabawy, trochę strawy
Pusty ludzki los, naprzód, przed siebie, kto pierwszy
Ten ostatni, bo był pierwszy, pierwszy jest ostatni
Dlaczego tak dziwnie się układa, może to maskarada
Wytłumaczę to w sposób prosty i w bezmiarze krótki
Ten jeszcze nie zdobył i walczy, a tamten na laurach leży
Psychika ludzka, rzecz złożona, nie na głowy wszelakiej
Jednakże bardzo sprawna, nie w niej, miłości nie ma, fizjologiczna
Potrzeba, konsumpcja, wielkie ego i więcej przy stole dobrego
Nie ma ideałów, to tylko niewielu, reszta to popęd do balu
Grzechy nasze, paprotki, kwiatki, drzewa i marzenia
Spojrzenie w oczy lwa, który chce nas zjeść
Rozszarpać na kawałki i wrąbać każdy kawałek
Głodny jest bardzo i nie może przestać pić krwi naszej
Wampirze oczy, spojrzenie przerażających momentów
Wkręcające się myśli w maszynę teorii poznanych
W trybach zamkniętych i przez walec rozjechanych
Zabitych nadziei i zgrzytającego szczęścia nas samych
Kleszcz najechał nas, zabrał nam czas, materiały i wyssał krew
Zostawił na obraz i podobieństwo pamiątkę dla was poniekąd
Nacieszcie się, bo macie chwilę, może drugą albo bardzo długą
Jeszcze dłuższą, wieczną, bezgranicznie zimną i okropną
Niezrozumiałe myśli przekazuję całemu otaczającemu światu
Światła, słońca, słonia, wielbłąda, bydlęcia, świni, barana
Lep na muchy przyciągnie wszystkie grzeszne kostuchy
Wielkie kłopoty drobnej miary, lecz inne były zamiary
Kto oceni, ten popadnie w niełaskę pańską i w złą karmę
Gra na medal, Panie Wielki, Wielki Wóz i Kasjopeja
Ziemia nasza, niczym pole popisu, złowrogie słowa i strach
Na pokaz, zobacz jak to ona wygląda, nie uczesała ogolonej głowy
Czerwona twarz, serce bije, zmrok zapada i patrzy w nas
W nasze głowy ośrodka nerwowego, skomputeryzowanej myśli
Niewolnicy wyciągają ręce do Pana i leżą przed nim, prosząc o litość
Pan jest złowrogi i karze strasznie ich wszystkich, zamyka w piekle
Pieką się kartofle i buraki, panienki z dobrych domów i kamraci
Zanim ku niebu uniosą się błagające o litość i przebaczenie ręce
Splątane głowy, skołatane nerwy, zaraz wszyscy miniemy zakręty
Tunele, mosty, miasta, miasteczka, wsie i takie przeminie życie
Komentarze
Prześlij komentarz