Piszę, nie piszę

Piszę, nie piszę

Nie mam siły, rozpadła się głowa moja na tysiące malutkich gwiazdeczek
Potrzebne mi paliwo, ale nie ma, choć odrobinę afrodyzjaka, ale nie mogę,
wierszy nie będzie
Głowa moja leży na dnie, poniżej mułu, pod skałą ciężką i wielką
Lodowcowym zimnego strachu utraceniem
Zamknięte odmęty i inne atrakcje
Bolą mnie kości, kończyny zdrętwiały, więc gromadzę kamienie
Góry kamieni, buduję góry

Pieczołowicie wykopywane, jeden po drugim, ciężkie i lekkie
Składam je wszystkie potem do kupy i patrzę, czy nie potrzeba więcej
Góry rosną, jedna po drugiej, lecz wczoraj zamiast kamieni urósł wielki szczyt śmieci
Śmierdzieć zaczęło, muchy się zleciały, ptaszki ćwierkały, konie się rechotały

Trzy dni wcześniej przybiegło stado bydła
Bydło rogate, piękne, rudym włosem ustrojone
Krowa jedna przy drugiej, stanęła i swoje placki zostawiła
Jak to zwierze, krowa w kociej kuwecie
No przecież taki kawał nie przejdzie
Śmierdziało na szosie, aż na Podhalu wiatry się zerwały
Deszcze wypłakały i zalazły całe miasto, a smród pozostał
Gówno na tej drodze leży, śmieci się walają i owady zabawiają

Kamieni więcej, jeszcze tylko kilka
Ugotuję, a potem z rozgotowanych kamieni zrobię zupę
Smak malinowy, z sosem beszamelowym i plackami na spodzie
Urośnie do nieba, potem się na nią wdrapię i zeskoczę
Będę sunąć do dołu, jak ptak polecę na odległą chmurkę na niebie
O ile tam będzie jakiś obłoczek, a jeżeli nie znajdę spadnę na ziemię
Roztrzaskam głowę na części więcej niż myśli zebrane
Tam już zostanę, ostatni krok ku śmierci mojej
Zostawię wszystkie głazy, nawet największe okazy
Kolorowe, niebieskie, czarne, żółte i pomarańczowe



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego kobiety głosują na Konfederację?

Koty

Górska wycieczka