Przemoc

Rekcja do wywiadu z autorem o książce ''Maestro. Historia milczenia''

Wpis odnoszący się do publikacji, wywiadu w Gazecie Wyborczej pt. "Zorientowałem się, że to zmowa milczenia". O tym, jak na jaw wyszła prawda o dyrygencie pedofilu w słynnym chórze Słowiki, z Marcinem Kąckim, autorem książki ''Maestro. Historia milczenia''.
Wywiad odnosi się do historii prawdziwej i obrzydliwej, opowiada o ludzkich mechanizmach myślowych i słabościach wobec gwałtu i przemocy, takiej dulszczyzny i zakłamania. Słabości, braku odwagi przyznania się do własnych przykrości, które spotykają ludzi. Przykładu, kiedy ojciec wykorzystywany przez pedofila w przeszłości posyła własne dziecko do niego. Żenada, ludzka porażka. Dzieje się dzieciom krzywda, ale nikt nie widzi tego, widzą sztukę, dla której należy się poświęcać. Sztuki w tym nie ma, jest czysty pedofilski sadyzm, są pieniądze, tylko że dla ofiar, dla naszego postrzegania to bardzo smutne, ale takie prawdziwe.

Teraz przełóżmy to na kościół. Nie to za mało, przełóżmy na politykę w Polsce. Tak jak w całym tekście, to taka parabola do rządów PiS.

I z każdej strony zło. Zło z kościoła, jak najbardziej, nie bądźmy naiwni, to tylko ludzie, a Bóg biblijny, jaki jest? Potulna owieczka, a nie, on jest zły, karci, morduje, w Księdze Powtórzonego Prawa przeklina ludzi, jeszcze jest zazdrosny, może nawet pedofilem, sprawa poczęcia nieletniej Maryi nie daje spokoju, czyż nie? Chodzicie tam do tej kaźni, to znaczy do kościoła, bo mimo woli jesteście jego ofiarami, bo też chodzili tam wasi rodzice, więc nawet macie w krwi instytucjonalną przemoc. Pierwszy raz spotykacie się z przemocą, kiedy wasi rodzice chrzczą was, choć nie wiedzą, jaka w przyszłości będzie wasza wola. Z czasem wiara zamienia się w chorobę psychiczną, więc szamani szukają w was demona, a egzorcyści go wypędzają. Robią to wszystko dlatego, żeby być kimś, kto czyni wiele zacności, choć nic wspólnego z cechami dobra nie ma. Wam wydaje się tak, bo nauczyli was, że modlitwa jest czymś dobrym, a przecież tak nie jest. Nie jest, dlatego że odwraca waszą uwagę od współczesnego świata, od którego przez modlitwę zabraliśmy jakąś cząstkę. Cząstkę dobra, którą zamiast dać innym ludziom, bezpowrotnie zmarnowaliśmy na modlitwę, albowiem wydawało nam się, iż czynimy coś dobrego.

Jak łatwo podebrać było te mechanizmy na potrzeby polityczne i przekształcić w naszą otaczającą nas rzeczywistość, bardzo łatwo politykom te mechanizmy udało się w prowadzić w życie, bo oswojone umysły i indoktrynowane religijnie napotkały na swojej drodze, coś co łudząco przypomina tamto wyimaginowane dobro. W przeszłości ludzie pod wpływem bodźców łudząco podobnych ze sobą byli zdolni, bez zastanawia się iść na wojnę, żeby zginąć za króla i boga. Tak też powstawał faszyzm, bo jakby się przyjrzeć z bliska monoteistycznej religii ona właśnie taka jest. Bez kościoła nie byłoby wielu wojen, przynajmniej mam taką nadzieję, aczkolwiek pewny jestem, że osoby o osobowości maniakalnej nie nie miałyby poparcia społecznego. Dla nas Polaków znaczy to tyle, że nie byłoby hitleryzmu, zburzonej Warszawy, zabitych naszych żydowskich braci, IIWŚ.
We współczesnej polityce wystarczyło trochę kłamstwa, przypadkiem rozbity tupolew poprzez wyrafinowane i niegodne zachowanie osób sprawczych, żeby zdobyć wiernych. Wierni pisowskiej polityki nie liczą się z faktami, kłamią i zakłamują rzeczywistość. Czy tak nie jest w kościele albo opisywanym chórze nie było? Za jakieś fanty, stołek w spółce skarbu państwa, czy inne przywileje, bądź zamiatanie spraw karnych związanych z przestępstwami, przykładem jest ułaskawienie wielu skazańców przez prezydenta, przykładem Kamiński, który jest wiernym żołnierzem PiS. Wtedy taka osoba jeszcze silniej zaczyna wierzyć, że czyni słusznie, przeszkadzają jej afery, a nawet tego, że państwa nie będzie. Od razu mam skojarzenie i myśli o hitlerowskich Niemczech, które wręcz wykorzystywały te same mechanizmy, również z przestępców robiono tę samą szmatę, którą można wyżymać, kopnąć i splunąć, a ona będzie wiernie służyć. Służy tym zajadlej, im może bardziej swój sadyzm urządzać, co jest jakby samo nakręcającą się spiralą w dążeniu do władzy. Stąd mimo wielu afer i przestępstw ze strony władzy duża grupa społeczna uważa, że tak powinno być. Emeryci czują się bezpiecznie, bo władza państwa łudząco przypomina kościół, a grupa czynna zawodowo czuje się pewna, bo może realizować ponad swoje możliwości życie zawodowe mimo braku wiedzy i kwalifikacji. Dlaczego PiS nie przestanie szybko rządzić, aczkolwiek przyczyną będą "wierni", którzy musieliby przyznać się do własnego błędu. Nie przyznają się, dopóki państwo ostatecznie nie padnie na kolana i okaże się, że nie ma nic do jedzenia, tak zresztą upadł PRL w Polsce. Nie dlatego, że byli ludzie Solidarności, a dlatego że państwo ekonomicznie upadło. Inflacja u schyłku PRL była tak wysoka, że życie dla przeciętnego mieszkańca stało się nieznośne.  Zapłaciliśmy za to dużą cenę, przede wszystkim biedy. PiS też upadnie, nie ma takiej wątpliwości, tylko że upadek nie musi być tak łagodny, jak to miało miejsce podczas końca poprzedniego systemu. Upadek może się skończyć nie tylko że konfliktami wojennymi, zrujnowanymi miastami, a także utratą niepodległości.
Wszyscy zwolennicy prawej strony politycznej nie chcą przyznać się do błędu, bo oznaczałoby słabość z ich strony, urągało w ich możliwości intelektualne i sprawcze, a do tego, że w jakiś sposób zostali wykorzystani. Nie zrobią tego, dopóki mają jakieś profity, pracę w spółce bez odpowiedniej wiedz i kwalifikacji, więc tacy słabi, mierni, ale wierni będą, tym bardziej trwać przy swoim, a że są chytrzy i łasi na pieniądze to proces będzie trwał do zupełnego upadku państwa. Moja matka mówiła o takich, że gówno spod siebie zeżarli – coś w tym jest. Ludzie z chytrości i niskich pobudek będą upierać się przy swoim zakłamaniu, bo dostali 500+, ale nie policzą tego, że od 2015 roku inflacja zjadła im tyle, że są wiele razy stratni. Przyznanie się do błędu godziłoby w ich pewność siebie bowiem tylko ludzie inteligentni i reprezentujący coś sobą więcej niż tylko góra mięsa nafaszerowana kłamstwem, są skłonni przyznawać się do swoich błędów. To samo władza w Polsce robi z emerytami, gdyż zabierają im inflacją, a potem oddają niczym wielki pan, żeby lud skażony niewolnictwem własnego wewnętrznego chytrego i zadufanego w sobie kupił śpiewkę o dobroci władzy, ażeby sprzedać każdy kit, który władza ma w swojej ofercie. Dlaczego premier na każdym kroku kłamie? Żeby ten mechanizm działał skutecznie, a ludzie nie mogli się z niego wyzwolić, bo to wiąże się z przyznaniem do błędu. Człowiek słaby, mierny, mały intelektualnie nie powie, że to moja wina, bo ma różne problemy ze swoją osobowością, nawarstwiające się kompleksy, które jej to uniemożliwiają. Potem pójdzie do kościoła pomodlić się i wyspowiadać, że niby coś zrobił dobrego, przyznał się do swoich win i już nie musi myśleć o swoich błędach. Niewolnictwo mentalne. Religia instytucjonalna wyżyma człowieka i wmawia mu, że jest winny. Będąc dzieckiem dość mocno i skutecznie zindoktrynowanym religijnie podczas swojej pierwszej spowiedzi kłamałem. Zmyślałem, jak popadnie, bo wcześniej na lekcjach religii wmówili mi, że muszę mieć jakieś grzechy. Kiedy ja ich nie miałem, ale jak to, ja ich nie mam, więc poszedłem kłamać i wymyślać swoje grzechy i w ten sposób stałem się grzesznikiem. To trochę śmieszne, ale jako kilkulatek nawet wymyśliłem sobie, że cudzołożę, choć nie miałem zielonego pojęcia znaczenia tego słowa. Po prostu spowiadając się księdzu w konfesjonale, zwyczajnie cudzołożyłem. Kłamstwo rodzi kłamstwo, jedno po drugi, najpierw wiara w boga, potem następne kłamstwo i następne. Nawet nie przyjąłem do siebie, że coś zrobiłem złego, bo niby skąd miałem o tym mieć świadomość? Tak silny nacisk wywiera religia na człowieka, że ten gotów jest nie tylko kłamać, ale i nawet zabijać w przyszłości. Pójść na wojnę, komuś serce przebić, zgwałcić wroga, spalić żydowskie dziecko, narazić drugiego człowieka na cierpienie. Siła wyparcia jest tak okropna, tak silna, że człowiek może posunąć się do każdego zła. Bodźcem jest wiara, która wypacza całą ludzką moralność i dobro. Nie twierdzę, że bez religii wszystko będzie cacy i nie będzie przestępców, nikt nie będzie kłamał, tylko przekonany jest, że człowiek instynktownie nie posunie się do tego, co stało czasie IIWŚ, nie zbuduje następnego obozu koncentracyjnego. Można spotkać się z zarzutami, że to ateiści czynią zło, dając do przykładu dyktatorów zła. Owszem Stalin nie miał nic wspólnego z kościołem, a nawet go zwalczał, tylko zanim to się stało, mocno nasiąknął religią. Matka wysłała Stalina do szkoły cerkiewnej, gdzie uczył się na przyszłego prawosławnego księdza. Jak widać, nie do końca była areligijny, bo jak to się mówi, czym skórka za młodu nasiąknie, więc zanim stał się wielkim oprawcą, przyswoił w siebie ze szczególną uwagą wiedzę, która wprost płynie z kościoła. Nie ukrywam, iż trochę patrzę na to przez swój pryzmat, albowiem zostałem wychowany w katolickiej rodzinie, a nawet byłem osobą wierzącą i całe moje życie mimo wyzwolenia się z kajdanów wiary jest nawet przesiąknięte religią i aspektami z nią związanymi. Nie pisałbym o tym, a jednak jest to jakiś pretekst do tego, żeby od siebie napisać kilka słów, związanych z tematyką kościelno-religijną. Tkwi we mnie cząstka Stalina, czy Hitlera, w sumie jak się nad tym głębiej zastanowić, zapewne tak jest, chociaż nie byłbym skłonny dla władzy zrobić komukolwiek krzywdę. Staram się czynić dobro, walczyć z przemocą i nienawiścią, idę w ogóle w drugą stronę. Nadmienię, że nie ma znaczenia kościół, jego nazwa, wiara lub religia. Wszak za każdym razem działają podobne mechanizmy i skądś u dyktatorów pogarda do innych ludzi się bierze.
Ciężkie życie, za każdym razem dyktatorzy w dzieciństwie byli katowani przez swoich oprawców. Ojciec ze szewską pasją katował Hitlera i Stalina. To w małym dziecku wytworzyła się ów nienawiść i pogarda do ludzi. Ze strachu o wszystko.

Bicie powoduje obsesję i strach wśród bitych.

W przyszłości Stalin obsesyjnie bał się ludzi, co skłoniło to stworzenia opresyjnego systemu kar i więzień. Stworzył czekistów, którzy niszczyli wszystkich wrogów, a przecież wrogim mógł być każdy. Ktoś mający pecha, np. kierownik zakładu pracy nie wywiązał się z założeń narzuconych wyżej. Nie mógł się wywiązać, albowiem założenia były nierealne bądź różne inne czynniki miały wpływ na brak możliwości ich realizacji. Susza, deszcz zła pogoda, czynniki naturalne. Nie zawsze rolę grały czynniki naturalne, czasem zwykła chytrość. Proszę sobie wyobrazić czekistę, który upatrzył sobie ładne mieszkanie i chciał w nim zamieszkać. Lokator upatrzonego lokum przez czekistę niestety był tego nieświadomy, w końcu stawał się więźniem, a w stalinowskiej Rosji karano ludzi nie za winy, które się popełniało, a za takie, które mogły zaistnieć. Czekista mógł sobie upatrzyć każde inne dobra, których zapragnął i na podobnej zasadzie je przejąć.
Mechanizmy opresji, karania i wyzysku ludzi w Związku Radzieckim bardzo dokładnie opisuje Aleksandr Sołżenicyn w „Archipelagu Gułag
. Książka jest dokumentem, który opisuje życie ludzi, do czego może ludzkość doprowadzić opresyjna władza.

Skąd ów opresja bierze się wśród satrapów, dyktatorów?

Odpowiedź jest bardzo prosta z przemocy. Z przemocą łączę kościół, bo wiara narzucana chrzczonemu nieświadomemu dziecku jest pierwszym występkiem przeciw niemu. Skoro rodzice dopuścili się pierwszej przemocy w stosunku do dziecka, choćby zrobili to nieświadomie, zrobią mu następne krzywdy. Będą poniżać, pogardzać i bić. Nie będą bić celem nienawiści, bo celem będzie miłość. Będą z miłości chcieli ukształtować dziecka psychikę, aczkolwiek z własnego konformizmu i cynizmu. Ich celem będzie stworzyć dziecko doskonałe i posłuszne, jak praca urzędnika, którą wykonywał ojciec Hitlera. Im bardziej opryskliwa przemoc wobec dziecka, tym będzie w przyszłoci jednostką bardziej opresyjną zdemoralizowaną. 

Dyktatorzy biorą się z przemocy.

Dzieci należy szanować i nie pozwalać na przemoc w rodzinie. Jeżeli do takiej dochodzi, należy odpowiednio reagować, wzywać służby, czy nawet pisać do opieki społecznej. Nie można tego zostawić na pastwę losu, bo znów jakiś dyktator zapanuje na Ziemi. Nie będzie miłe, kiedy to właśnie nasze dziecko nim się stanie. Dyktator na początku jest wielki i głodny chwały, tak czuje lud, ale z czasem ze strachu staje się opresyjny, w końcu ojcem Hitlera.
Bez dodatkowych czynników, które w wyzwoliły obrzydliwe cechy osobowościowe dyktatorów, nie byłoby ich. Dodatkowymi czynnikami są kościół, bieda, uroda, wzrost, homoseksualizm, małe przyrodzenie. Wszystkie czynniki, które wywołują kompleksy w człowieku, ze szczególnym uwzględnieniem ludzkiej homoseksualności i małego przyrodzenia. Problem z przyrodzeniem jest szczególny, dlatego rzadko kobiety zostają dyktatorami, aczkolwiek niewykluczone, że czynnikiem jest brak urody, a raczej zbyt mocne przywiązywanie do niej.
Kościół i wiara dlatego, że wypacza winy. 

***

Homo sapiens


Musimy patrzeć w lustro, choć ono nie musi być prawdziwe, baczyć na to, żeby nie czynić zła, dlatego że jesteśmy ludźmi, a nie homo sapiens. Homo sapiens jest górą mięska i kości, która dąży do zaspokojenia zwierzęcych instynktów. Jedzenia, prokreacji, samozadowolenia, wydalenia odchodów. Nie niczym innym niż goryl w afrykańskiej puszczy. Tak naprawdę niczym się nie różni, komunikacja, czytanie i prowadzenie samochodu nie jest osiągnięciem nadzwyczaj szczególnym, co zasługuje na uwagę. Przyuczony goryl też będzie prowadził samochód, może da się go nauczyć innych złożonych czynności, które homo sapiens opanuje. Na pewno będzie można z nim rozmawiać. Nie potrafi wymawiać słów, ale opanuje języki migowy.
Goryl pozornie jest słabszy od homo sapiens, lecz to są różnice na tyle nieistotne, że nie powinniśmy do nich szczególnie przywiązywać uwagi, lecz nie potrafi wszystkiego, nie ma cech ludzkich.
Człowiek patrzy na to, co robi, bierze pod uwagę różne inne czynniki, altruistycznie pomaga innym, ratuje zwierzęta, przejmuje się czyim losem. Człowiekiem być to nie takie proste, bo wymaga głębszej myśli, abstrakcji, nie tylko zaspokajania własnych potrzeb. Od pisania wierszy, felietonów do wymyślenia religii. Wymyślenia jej, a nie jej wierzenia. Założę się, że goryl nauczony języka migowego pod wpływem indoktrynacji zacznie wierzyć w boga i będzie przekonany, że istnieje. Oczywiście trzeba się liczyć z tym, że ma mniejsze zdolności intelektualne od człowieka, ale nie należy wykluczyć wiary.

Co się stanie z nauczonym wiary w boga gorylem? Czy również pójdzie do nieba?

Nie pójdzie nigdzie, bo nie ma nieba. Goryl nauczony może wierzyć w boga na podobnej zasadzie do homo sapiens, ale nie wymyśli własnej religii, własnego boga. Tak samo homo sapiens, który z zasady nie wymyśla bogów, tylko jakieś poszczególne jednostki są zdolne do tak abstrakcyjnego myślenia i tworzenia.
Tworzymy literaturę, piszemy wiersze, mamy zdolności abstrakcyjnego myślenia, ale czy wszyscy?
Niestety zderzając się z prawdą, może się okazać, że tylko nieliczni. Większość z nas jest zdolna do tego, żeby naśladować. Nie chcę umniejszać roli w rozwoju ludzkości jednostek słabszych, bo to nie ich wina, że nie przyłożył uwagi do ich odpowiedniego rozwoju. Homo sapiens może się nauczyć być człowiekiem, a goryl nie. Na tym polega różnica między nami a zwierzętami, choć je bezwzględnie kochamy i udomowione traktujemy jak członków rodziny, doceniamy różne zdolności, tylko pies nigdy nie wymyśli boga.
Człowiek nie tylko wymyśli boga, ale też pomyśli o różnych innych aspektach życia.


***

Kościół powszechny


 Co oznacza pojęcie kościół powszechny. Potocznie można przyjąć, iż dostępny dla każdego, ale to tylko pozornie. Dla humanisty i ateisty pojęcie powszechny w odniesieniu do kościoła jest wyrażeniem abstrakcyjnym. Jak oszustwo może być powszechne, a jednak może być, tylko sprzeciwia się moralnością. Kłamstwo jest niemoralne, więc kościół nie może być powszechny.

Pragnę zauważyć, że dla mnie, jak również większości "świadomych" ateistów (samoistnie wyzwolonych spod pręgierza wiary) słowo powszechny w kontekście kościoła oznacza przemoc, bo został w jakiś sposób nam narzucony, choćby i tysiąc lat temu. Na ziemiach polskich w czasie zaborów, rosyjska władza też była powszechna, a dla ateisty w państwie wyznaniowym, którego konstytucja jest sprzeniewierzona w kontekście prawa do własnych przekonań, choćby ze względu na pojęcie uczuć religijnych to dobra parabola do zdarzeń z przeszłości i naszej społecznej niewoli. W takim wypadku powszechność kościoła jest wynikiem przemocy, a dla mnie i wielu innych ateistów w znaczeniu dosłownym jest gwałtem na ludzkim umyśle.
Następnie słowo chrześcijański kojarzy mi się z kłamstwem i oszustwem (jestem ateistą, więc mówienie o bogu jako o bycie, który istnieje, równoznaczne jest z kłamstwem, urojoną prawdą, chyba że pojęcie rozważamy w okoliczności dyskusji o mitach greckich, egipskich wierzeń, ludzkiej wyobraźni i fantastyki nienaukowej), mordami, które w przeszłości miały miejsce (jak się okazuje na przykładzie Indian z Kanady, a także w Irlandii (zapewne wiele podobnych zdarzeń znajdzie się w Ameryce Południowej, a na pewno coś o tym wie papież Franciszek, nie bez powodu właśnie tam powstała na początku zwalczana teologia wyzwolenia) i współcześnie też mają miejsce) oraz paleniem czarownic i kotów na stosie.
Przykro mi, nie widzę w kościele żadnego dobra. Modlenie się nie ma nic wspólnego z dobrem... Bóg biblijny również morduje, karze, sieje hejt do ludzi i jest wredny, a także nieuczciwy, bo karze niewinnych, ale też dzieci, do czwartego pokolenia za czyny rodziców, do tego mogę przypuszczać, iż jest gwałcicielem i pedofilem.
Gwałcicielem, a czy Maryja z własnej woli została zapłodniona? Należy założyć, iż stało się to bez jej woli. Zresztą w przyszłości Jezus się jej wyrzekał. Pedofilem, ponieważ zakłada się, że została zapłodniona w wieku trzynastu, czternastu lat. Od dłuższego czasu o tym myślę i nie daje mi to spokoju. Oczywiście nie mam stu procentowej pewności, że dziewczynka, jeszcze dziecko została w takim wieku zapłodniona, ale w owych czasach obyczajowo w takim wieku dziewczynki były gwałcone i zapładniane. Gwałcone, bo nie sądzę, że z własnej woli, choć to niewykluczone. Dziewczynki nauczone posłuszeństwa z pokoleń mogły nie mieć nawet tego świadomości, że są gwałcone. Współcześnie zupełnie inaczej na to patrzymy. Bóg na to nic, nie miał żadnych przeciwwskazań, czy on w ogóle miał tego świadomość? Gdyby był bogiem miłościwym i miłosiernym, nie dopuściłby do tego, miałby świadomość, że to gwałt na dziecku, czyż nie?
Jedna z poszlak, która jest dowodem na nieistnienie boga, więc kto w takim wypadku jest ojcem Jezusa?

W odpowiedzi na pytanie w wyszukiwarce internetowej (nie wujka Google) "W oparciu o istniejące źródła historyczne poniższa hipoteza robocza zakłada, że ojcem Jezusa z Nazaretu był rzymski żołnierz Tyberiusz Juliusz Abdes Pantera".

Dochodzę do smutnych wniosków, nie ma boga. Nie walczyć z wiarą jako taką samą w sobie, lecz z kłamstwem nie należy polemizować.
Gdyby jakiś bóg istniał, co robiliby jego kapłani? Klerycy klęczeliby przez całe życie, a tak nie robią, bo mają świadomość tego, że to nie ma sensu. Nie mordowaliby, gwałcili i kłamali, zbierali pieniądze, a robią tak od dwóch tysięcy lat.
Kościół to nie adekwatne słowo do tego, co w nim się dzieje. To raczej sekta o podłożu kłamstwa i przemocy.
Dlaczego kościół nie chce, żebyśmy rozmawiali o przemocy, dlaczego sprzeciwia się edukacji seksualnej? Gdyż to wszystko uderza w jego fundamenty i rozbija sens wiary.

Kościołowi za morderstwa, ludobójstwo w Kanadzie, Irlandii, gwałty na całym świecie, gwałty na dzieciach, na osobach niepełnosprawnych intelektualnie, które często wykorzystują, za kłamstwo o bogu, za antagonizowanie nastrojów międzyludzkich, co dla przykładu zaogniło konflikt między Tutsi Hutu w Rwandzie, czego w konsekwencji poniosło śmierć milion osób, należy się Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości i delegalizacja sekty na całym świecie. W następnej kolejności są muzułmanie, którzy również gwałcą w imię wiary prawa człowieka.


***

Polityka, ale dlaczego?


Dlaczego ludzie się poddają i ulegają złudzeniom za namową innych ludzi? Zazwyczaj prości ludzie, którzy nie zastanawiają się nad sensem własnego istnienia, bo myślą o sensie stworzenia ciepłego rondelka z jedzeniem. Rondelek jest alegorią do dóbr, które staramy się posiąść. Nie chodzi tylko o jedzenie, ale też ubranie, samochód, dom i rzeczy, którymi się otaczamy. Dla wielu mają one znacznie wręcz świętości. Świętości tak dużej, że ludzie zaczęli stawiać kościoły, synagogi i meczety. Niewielkie pojęcie mam o dalekowschodnich religiach, aczkolwiek należy zakładać, że tam też działają podobne mechanizmy wyparcia.
Różne tego typu wykorzystują politycy, bo ludzie nie mogą się nim oprzeć, choć mogą mieć tego świadomość. Przecież wiadomo, kiedy polityk kłamie, okrada ludzi, niszczy kraj, a jednak mimo wszystko ma poparcie społeczne, choć ludziom żyje się coraz gorzej, są biedniejsi i głodniejsi. Bieda uderza w ich fundamenty świętości, a na końcu dostaje się samym kościołom. Dlatego władza dba o kościoły i hojnie je dotuje. W Polsce do utrzymania władzy politycy wymyślili fundusz kościelny, który z początku miał oddać majątek zagrabiony przez komunistów kościołowi po wojnie, ale nie zniknął.
Kościoły nie umierają z głodu za to w Polsce liczba osób żyjąca poniżej progu ubóstwa, wzrosła o czterysta tysięcy do dwóch milionów!
Jednak władza w Polsce ma wciąż poparcie społeczne i tym silniejsze im bieda jest większa. Co prawda spadły w sondażach słupki wyborcze władzy prawicy o ile to nie lewica, ale to wciąż jest na tyle nieznaczne, że może się za chwilę zmienić.
Pojęcie syndrom sztokholmski w odniesieniu do sytuacji politycznej w Polsce jest jak najbardziej na miejscu – błąd ludzkiego umysłu. Błąd, który podąża w kierunku katastrofy, bo boi się przyznać do własnych błędów i porażek.
Czy można się temu przeciwstawić, temu złu, które nas oplotło? Może nie mnie, ale nasz naród ogółem nie myśli abstrakcyjnie. Nie może tak myśleć, bowiem jego perspektywiczne postrzeganie świata zostało zatłuczone razem z wychowawczym batem rodziców, szkoły i państwa.  Musimy wychowywać własne dzieci bez przemocy, bez najmniejszego cienia strachu i braku pewności siebie. Bez wiary, religii, bogów, bez bata, kopania, intrygi i nienawiści.
To dla wielu jest jeszcze trudniejsze, za wysokie mam wymagania, dlatego to my sąsiedzi musimy baczyć na to, czy dzieci żyjące naprzeciwko nas są godnie traktowane. Mogą być biedne jak myszy kościelne, ale muszą być traktowane z godnością.

Potrzeba tłumaczyć ludziom o mechanizmach, które nimi kierują.
Nawet w prostych kilku zdaniach, o ile to możliwe, gdyż ludzie nie chcą słuchać o prawdzie, o tym, co nimi kieruje, o ich błędach, bo musieliby przyznawać się do własnych porażek. Do win przyznają się tylko osoby inteligentne.
Warto też mieć na uwadze, że im człowiek jest bardziej prawdziwy, chce być uczciwy i dotrzeć do ludzi bez mydła, intrygi, tym bardziej go nienawidzą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego kobiety głosują na Konfederację?

Koty

Górska wycieczka