Piszę, nie piszę Nie mam siły, rozpadła się głowa moja na tysiące malutkich gwiazdeczek Potrzebne mi paliwo, ale nie ma, choć odrobinę afrodyzjaka, ale nie mogę, wierszy nie będzie Głowa moja leży na dnie, poniżej mułu, pod skałą ciężką i wielką Lodowcowym zimnego strachu utraceniem Zamknięte odmęty i inne atrakcje Bolą mnie kości, kończyny zdrętwiały, więc gromadzę kamienie Góry kamieni, buduję góry Pieczołowicie wykopywane, jeden po drugim, ciężkie i lekkie Składam je wszystkie potem do kupy i patrzę, czy nie potrzeba więcej Góry rosną, jedna po drugiej, lecz wczoraj zamiast kamieni urósł wielki szczyt śmieci Śmierdzieć zaczęło, muchy się zleciały, ptaszki ćwierkały, konie się rechotały Trzy dni wcześniej przybiegło stado bydła Bydło rogate, piękne, rudym włosem ustrojone Krowa jedna przy drugiej, stanęła i swoje placki zostawiła Jak to zwierze, krowa w kociej kuwecie No przecież taki kawał nie przejdzie Śmierdziało na szosie, aż na Podhalu wiatry się zerwały Deszcze wypłakały i zala...