Zbyszek, Mateuszek i pierdzi stado muszek Januszek oraz Tadeuszek niech was kopnie duszek Jarek i Przemysław, na krzyżu nasz puszek Zabiorą okruszek, a sobie dadzą dzbanuszek Pałacyk postawią, dzbanuszek okruszkami napełnią Na koniec zjedzą jak kruki i wrony Po co nam te gawrony? Głupi wierszyk, ja wiem, czy głupi? Głupi to my, naród tego państwa, naszej Polski. Kto dał głosy, ten nie Polak, to człek z obywatelstwem polskim. Jak chłop kiedyś, co szlachciury rżną i nawet nie kojarzył, czy to Cesarza, czy jego buty. Chłopek zgubił buty, kobyłę zagłodził, a gdzie tam konia, to pies. Srał to pies, konie i koty, wszędobylska zaraza obrzydliwej nienawiści do żywych braci mniejszych. Szlachciura, wielki Pan, inny truł wilki i lisy, zabijał bociany, a idioci zza prawego parawanu się chichoczą. Co im tak wesoło, a bieda, głód krew, pojebane stwory. Nie ludzie, homo sapiens, ach też nienawidzą, bo homo, a tumany pusty od podszewki się cieszą. Jak można się cieszyć, kiedy ci gorzej, ot cała tajem...