Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2021

Człowieczeństwo

Obraz
Człowiek, ludzkość, jak łatwo napisać, a jak trudno zrozumieć. Jeden człowiek jest wrażliwy na los ludzkości, drugi zupełnie nie ogarnia, o co chodzi.

Słowo pańskie

Obraz
„Podczas mszy nie można się zarazić. Bóg żadnych wirusów nie rozprzestrzenia” ks. prof. Tadeusz Guz To logiczne, skoro Bóg jest tworem literackim, nie może roznosić wirusów.

Psychologia wstrętu

Obraz
Jako wstrętny cynik napiszę, do debili, głąbów, antyszczepionkowych buców niech się nie szczepią na Covid. Mówienie podparte argumentami zupełnie nie przekonuje antyszczepionkowców. Drwienie z nich doprowadza ich do rozpaczy i idą się szczepić. Psychologia wstrętu. Kocia awersja do ludzkiej głupoty. Tyle już o tym zostało napisane, ale to nie koniec, bo świat nas codziennie zaskakuje czymś nowym. Kiedyś bigoci, dziś również z dodatkową cechą, wstrętem do szczepionek, które zabijają, trują i chuj wie, co robią, a kiedy byli młodsi wstrzykiwali sobie heroinę z amfetaminą, dziś rżną świętoszków i udają, że to nie oni. No cóż, świat się zmienia, a życie wciąż jest takie same i jakby tylko głupota miała skrzydła, wyzwoleni bylibyśmy wszyscy. Niestety głupota nie lata i jesteśmy w mniejszości, przeżywamy okupację naszej ziemi, duszy i życia, co idioci są wszędzie. Każdy człowiek na swój sposób jest idiotą, lecz dopóki jego idiotyzm nie przekracza jego granic, nie ma problemu. Problem jest, w...

Homofobia

Różne są teorie o tym, skąd się bierze homofobia. Czasem jest skutkiem ubogiego umysłu, a innym razem, w sumie najczęstszą przyczyną jest zazdrość. Homofobia bierze się stąd, że jedni geje zazdroszczą drugim seksu i odwagi otwarcie mówienia o swojej orientacji seksualnej. KR

Kurka wodna

Obraz
Kurka wodna, ptaki niet pirogi, mój utwór będzie mnogi. Umca, umca, bum ta ra ra bum.

Polacy

Obraz
Na ustach wielki Bóg W sercu wielki chuj Tępota i pustka Zwykła prostytutka Nieczuła kanalia zdradziecka Bezgranicznie wredna

Było minęło.

Szlak do wzlotu, wysoko nad przełęczą pełną kolczastych róż, a może jaśminowy puch? Skąd to wiedzieć, kiedy przede mną wielki rów, rzeka, zasieki i chmury cierniste. Upadek cielisty, eutanazja darem dla mnie.

Religia

 Religia to zło, bo zabiera ludzkie uczucia i dobro w byt, którego nie ma. Bytem zmyślonym są bogowie, którym ludzie oddają serca i wychodzą na ludzi bez serca.

Frustracja

 Niektórzy ludzie powodują swoją osobą tak dalece posuniętą frustrację, że są inni, którzy im życzą śmierci. Logiczne, a najgorsze w tym, że ci ludzie czekają na taką chwilę, żeby ją wykorzystać przeciw nam.

Szmata

Naszom godnościom osobistom, rąk szmatom nie podajom. Wszak, jak wiadomo, szmaty rąk nie mają. Szmata, gorzej, kiedy ludzka. Męska szmata, taki wycieruch.

Hipokryzji oceany

Idę i wchodzę Kościół pełny Tęczowe lamenty In vitro kamienny Nie człowiek Szatan w osobie Belzebub nadęty Śmieć wyklęty Zgnoić śmiecia Wykluczyć łajno Niech nic nie mówi Język wytniemy Znak pokoju Kochamy bliźniego Miłości wiele Podajmy rękę Cham jebany Pedał, lesba Kobieta, dziecko Człowiek, ateista *ale o co chodzi. Niech się każdy domyśli, a jak nie może, księdzu pokłoni, odda dziecko, tam mu wypielęgnują cnoty niewieście. Cham nie rozumie innych ludzi i ich potrzeb, nie ma empatii, ani za grosz sumienia, za to głośno mówi językiem kościoła.

Żaby

Co to jest żaba, zastanawiam się Myślę od samego rana Do głowy wchodzą amory Rozgarniętego rechotu szał Słychać dźwięki wszelakie Daleko tam za lasem palm Dziewczyny palą blanty Panowie ciągną faje Ciepłe przyjemne panien gwar Stuków, pisków i mruków Miłosne zaloty naszych dam Nie ploty to kocie żądze Do wina aleja nasączona Blaskiem sercowych spraw Roszady, gawiedzie gwiazd Najgłośniejszych róż cnoty Tak zostałem sam

Sens

Droga prosta wszak nie krzywa Ciągnie się za nią zapach palm Różności  i kolorowych gości Ciemności wir zabiera na bal Balujemy wszyscy tam Głośno muzyka gra Cymbałki, organki piach Strzelanina, pada Maciej Stoją wokół sępy Widoku nie ustąpią Rozlewa się krew Ptaki na drzewach Koncertują wszystkie razem Istoty żywe śpiewają Nad śmierci życiem Koniec nadszedł sam

Mętlik w głowie

Mętlik w głowie Drzewa rosną wokół mnie Liście zdradzają wiatr Gałęzie się gną Ciężar ironii unoszą Miłości skamlenia smak Zobaczyłem górne kończyny Wrośnięte w pień gałęzie Kory blask przecina błysk Opadłych owoców światło Krecich kopców czar Naniesionych chwili skowyt Błagalnego marszu wrak Rdzewieje jego ostatni wir Kosmosu tchnienie w nim Głosów końca chwil

Kamienie

Codziennie wyruszam z domu nad ranem Czasem południem i wieczorem Celem, żeby zbierać kamienie Większe, mniejsze, czasem głazy Dokładnie oglądam, niektóre jak ananasy Inne kolorowe, kryształowe skały Blaski swe czarujące odbijają we mnie Złotem i srebrem, piachem i czarne Pęknięte, okrągłe, kanciaste takie twarde Potem zabieram znalezione skarby do domu  Układam starannie, jeden przy drugim Tulę się do nich, siadam na większych i śnię Wpatruję się w gwiazdy, chmury i kwiaty Kiedy już skończy się droga, po której idę Gładka, spokojna, trawą obrośnięta Szuwar na siebie się przechyla Wiatrem zganione, w czuprynę bujne Piorunem wystraszone na baczność Rosą pokryte, daleko w nieznane Góry zielone widzę, las kamieni Krew ścieka ze mnie, wysycha Już spłynęła pożegnalna kropla Nad grobem skamielin moich Amen

Władzy pastuszek

Obraz
Zbyszek, Mateuszek i pierdzi stado muszek Januszek oraz Tadeuszek niech was kopnie duszek Jarek i Przemysław, na krzyżu nasz puszek Zabiorą okruszek, a sobie dadzą dzbanuszek Pałacyk postawią, dzbanuszek okruszkami napełnią Na koniec zjedzą jak kruki i wrony Po co nam te gawrony? Głupi wierszyk, ja wiem, czy głupi? Głupi to my, naród tego państwa, naszej Polski. Kto dał głosy, ten nie Polak, to człek z obywatelstwem polskim. Jak chłop kiedyś, co szlachciury rżną i nawet nie kojarzył, czy to Cesarza, czy jego buty. Chłopek zgubił buty, kobyłę zagłodził, a gdzie tam konia, to pies. Srał to pies, konie i koty, wszędobylska zaraza obrzydliwej nienawiści do żywych braci mniejszych. Szlachciura, wielki Pan, inny truł wilki i lisy, zabijał bociany, a idioci zza prawego parawanu się chichoczą. Co im tak wesoło, a bieda, głód krew, pojebane stwory. Nie ludzie, homo sapiens, ach też nienawidzą, bo homo, a tumany pusty od podszewki się cieszą. Jak można się cieszyć, kiedy ci gorzej, ot cała tajem...